czwartek, 19 grudnia 2013

Babcia

Całość napisane jest troszkę jakby w krzywym zwierciadle, a zarazem postacie występujące, dialogi i sytuacji są prawdziwe. Bywa śmiesznie i tragicznie, a całość jest długa.

Wstęp
Od razu autorka zaznacza, że nie boi się powiedzieć o swojej ciąży babci. Cóż babcia jej może zrobić? Nie odetnie od kasy, nie przekabaci rodziny na swoją stronę, nie wyrzuci z domu. Jedynie co to będzie robić to marudzić mamie. A tego autorka nie chce. Dlaczego więc babcia nie wie dalej o ciąży. Bo mama przy każdej wizycie nie chce słuchać kazań jak mogła do tego dopuścić, że jej najstarsza córka będzie miała dziecko bez ślubu kościelnego. A babcia jest naprawdę uparta i ma zawsze rację.

Akt I Babcia modelka
W większości domów co roku podczas świąt jest ten sam rytuał. Wspólne ubieranie choinki, wieczerza i wyjście na pasterkę. U nas dodatkowo nie może zabraknąć ciepłego krupniku u babci i wspólnego ważenie. Babcia od rana grzeje krupnik. Im cieplejszy tym lepiej według niej. I nie mówię tu o zupie, chodzi mi o wódkę. Babcia nie uznaje zimnego alkoholu, bo przecież później będą nas gardła bolały. Sama nie pije i jej się nie dziwię, bo taka ciepła wódka wcale nie jest dobra. Tak więc zazwyczaj próbujemy przed wizytą u babci znaleźć wymówki do nie-picia gdyby cioci wcześniej nie udało się dyskretnie przed babcią schować wódki w lodówce. Wymówki proste: jedni prowadzą, drudzy są na lekach, trzeci maja okres albo idą na popołudniową mszę do kościoła. Gdy już wypijemy z grzeczności po kieliszku rozpoczynają się opowieści z życia studenckiego w Krakowie. O pracy, o zajęciach o imprezach. Wtedy do akcji wkracza babcia zdaniem, które oznacza, że zaraz zacznie się ważenie.
-Po X nie widać, że tak dużo pracuje. W sumie Y też nie wygląda jakby niedojadała czy nie spała, co roku robi się okrąglejsza.
Kto stanie na celowniku babci nigdy nie wiadomo. Było w planach siadanie obok wujka M., bo ten jest dość duży i każda osoba przy nim zdaje się być malutka ale to nie pomaga. W każdym razie po kilku uwagach babci następuje komisyjne wyciągnięcie wagi ze spiżarki (nie wiem czemu babcia trzyma wagę w spiżarce) i ważenie. Na początku staje babcia.
-Ta waga jest zepsuta! Nie możliwe, że AŻ tyle ważę!
Wchodzi kolejna osoba.
-Mówiłam, że jest zepsuta, ty nie możesz TYLKO TYLE ważyć, przecież od razu widać, że jestem chudsza od Ciebie.
Jakimś dziwnym trafem (a raczej dlatego, że mężczyźni nie biorą udziału w ważeniu, bo wtedy wujek M. b wygrał) babcia osiąga najwyższy wynik i jest zwyciężczynią zawodów w ważeniu.

Akt II Babcia stylistka
Odkąd mama odchowała naszą piątkę zaczęła bardziej inwestować w siebie. Zrobiła prawko, zmieniła pracę i zaczęła dbać o siebie. Z figurą nie miała nigdy problemów i już od dawna pożyczała od nas ciuchy. Teraz też zaczęła częściej zakładać leginsy czy też sukienki. Oczywiście bez zbędnej przesady czyli nie miniówki i bez dekoltu do pępka. Eleganckie i modne. Jednym z nowych zakupów była u niej sukienka koloru malinowego. Naprawdę ładna i tania- coś około 60zł. Mniej więcej taka. Oczywiście oznajmiłyśmy mamie, że będziemy sobie ją pożyczać na jakieś wesela i imprezy. Mama chciała też zakupem pochwalić się babci. Ale babcia oczywiście oznajmiła, że mama nie zna się na tym co ładne i że ta sukienka jest straszna.
-Ja sobie kupiłam sukienkę na bal emeryta i wszyscy ja zachwalali! Byli pewni, że kilka stów za nią dałam i do rana nie mogli się nadziwić, że tak mało za tak piękną sukienkę dałam.
-Będę musiała sobie sukienkę jednak od babci pożyczyć na kolejne wesele skoro jest taka ładna i tak wszyscy ja chwalą- stwierdziła Młodsza.

Akt III Babcia parafianka
Babcia jest osobą wierzącą dość mocno. Zna grzechy wszystkich ludzi w okolicy, a zarazem sama jest święta. Nie straszna je choroba ważne, by w niedziele dojechać do kościoła. Raz w sobotę o 22.00 wezwała pogotowie, bo podejrzewała zawał u siebie. Lekarz niczego takiego nie zauważył i dał tylko zastrzyk na uspokojenie i kazał babci odpocząć. Następnego dnia o 6.30 wsiadła na rower, by pojechać te 2 km do kościoła na poranną mszę.
Dziadek nie choruje. Dziadek jest ze stali, a ma ponad 80 lat na karku. Jednak zeszłorocznej zimy złapał zapalenie płuc i gorączkę 40 stopni. Codziennie miał zastrzyki. W święta babcia z racji choroby zabroniła mu schodzić na dół do gości. Ale o 15 kazała mu się szykować do kościoła. No tak nic nie rozgrzeje dziadka jak przejażdżka w mrozie rowerem do kościoła i ogrzanie się w pustym kościele. Na szczęście wujek był samochodem i zabrał dziadka na msze.
Mimo tego, że babcia nie może pojąć jak ktoś może mieć dziecko bez ślubu czasami jest jakiemuś przeciwna. Zdarzyło się u nas we wsi, że w wieku już późnym, bo po 50-tce dwoje ludzi: stara panna i stary kawaler spiknęli się ze sobą, Z racji, że wcześniej nie brali ślubu zdecydowali się wziąć ślub kościelny. Spokojny, cichy i skromny. Bez welonu i imprezy. I babcia nie mogła zrozumieć jak w tym wieku można brać ślub kościelny! Sądzę, że gdyby nei zdecydowali się na ten ślub to babcia potępiałaby ich za życie na kocią łapę.

Akt IV Babcia zona
Jak byłam mała byłam pewna, że dziadek nie umie mówić. Nie odzywał się przy babci tylko kiwał głową. Im by łam starsza tym częściej zauważałam, że gdy babci nie ma to dziadek potrafi mówić i zaczynałam się zastanawiać czy czasami nie stara się oszukać babci tylko przed nią udaje niemowę. Gdy już dorosłam to wiedziałam , że babcia ma rację i dziadek może jedynie kiwać głową i się z nią zgadzać. Później odkryłam, że po alkoholu w dziadka wstępuje odwaga. Niestety może pić tylko w święta i to kilka kieliszków. Na więcej zabrania mu babcia. W każdym razie dziadek jest pod pantoflem. Pamiętam jedną smutną scenę. Byłam na 2 roku studiów. To były chyba święta Wielkiejnocy. Siedzimy u babci i ciocia zadaje pytanie co słychać u mojego chłopaka.
-Rozstaliśmy się- odpowiadam.
-A co się stało?- pyta ciocia.
-I dobrze!- wyskakuje babcia.
-Ależ babciu jak tak możesz mówić? Przecież Bajecznej może być przykro!- mówi ciocia.
-Miłość nie istnieje! Myślisz, że ja za Antka z miłości wyszłam? Wyszłam, bo miał dużo pola!- odpowiedziała babcia.
Mi tak smutno bardzo nie było jak zapewne dziadkowi, który siedział przy stole i tego słuchał. Czując się winna sytuacji postanowiłam zamilczeć następnym razem u babci przy rozmowach o związkach, miłości i tego co chce w życiu robić, bo mi co tam babcia powie to obojętne, spłynie po mnie ale żal mi innych, którzy przez to muszą cierpieć.

Akt V Babcia babcia
-Babcia ma tylko dwoje wnucząt- powiedziała kiedyś nasza małoletnia kuzynka. I coś w tym jest zwłaszcza, że już tak młoda osóbka zauważa całą sytuacje.
Do jednego ulubieńca babci nie możemy się doczepić, bo P. pomaga przy wszystkim babci i dziadkowi. Robi w polu, rabie drzewo. Babcia mu dołożyła między innymi na skuter. I tu nikt nie ma o to żalu, bo P. sobie zapracował na to wszystko.
Jest też drugi wnuczek młodszy. Tak się zdarzyło, że E., mój Młody i P. są z tego samego roku. Jest organizowana zielona szkoła dla dzieci w podstawówce. Babcia finansuje ją dla P. i daje mu kieszonkowe. O E. I Młodym zapomina. U nas jeszcze nie ma co rozpaczać, bo Młody zawsze może liczyć na drugich dziadków ale E. drugich nie ma. No i jak wytłumaczyć całość dzieciom?
Nam raz babcia okazała serce.
- Mama daje paczkę z domu z jedzeniem i uwaga babcia dała dla nas pierogi- oznajmiła mi Młoda.
-Żartujesz? Ja bym się bała ich jeść, nie wierzę, że z dobrego serca je dała. Lepiej niech Świagiej najpierw spróbuje...
-Eee dała tylko kilka, jedną porcję, bo robiła dla wujka i okazało się, że do zamrażalki wszystkie się nie zmieściły więc dala mamie dla nas.
-I tak to jest dziwne. W normalnym odruchu zapewne stwierdziłaby, że woli dać psu niż nam.

Akt VI Babcia teściowa
O tym można by napisać książkę. Babcia nie cierpi taty ze wzajemnością. Tata był zły od zawsze i babcia robi wszystko, by wetknąć mu szpilę i oczernić go w naszych oczach.
-Dlaczego wy dalej nie macie barierki na schodach w domu? Przecież ktoś może spaść!
Chyba po pijaku, bo my mamy tyle lat i przez lata dziecięce nikt nie spadł ze schodów to teraz też nie sądzę, by na trzeźwo się wywrócił. Tak w temacie babcia też nie ma barierki.
Babcia też bardzo nie przychylnie wyraża się zawsze o babci (nieżyjącej mamie taty). Nie wiadomo o co chodzi ale nic jej nie pasuje. Uważa, ze mama zmarnowała sobie życie wiążąc się z tata i nic z tego nie miała, bo zaraz zaszła w ciąże (tak, tak jesteśmy błędem naszych rodziców). Tak więc tata po którejś awanturze z babcią stwierdził. że ma dość i on się tam nie będzie pokazywał i nic od babci nie chce. Zrozumiałe. Sytuacja sprzed kilkunastu lat jeszcze gdy stosunki pomiędzy nimi były „normalne”. Nie pamiętam czyja to była impreza komunijna ale tak się złożyło, że damska część rodu musiała być w kościele. Tak więc spoczywała na mnie odpowiedzialność przygotowania obiadu. Niby wiek gimnazjalny, wszystko przygotowane i nie powinno być problemu ale rodzice stwierdzili, że pomoc by się jednak mi przydała. Tak więc razem z tata pojechaliśmy zapytać babci czy w niedziele pomogłaby mi w kuchni.
-Niestety nie mogę, bo ja też muszę być na mszy o 9.00.
-Nie ma problemu. Mama poprosi znajomą, by Bajecznej pomogła. Damy radę. Nic się nie dzieje.
-No nie dam rady, bo umówiłam się z X na wymianę tajemniczek.
-Ale rozumiem nie ma problemu.
Po powrocie do domu tata przekazał mamie, że babcia też chce być na tej mszy i mama zadzwoniła do znajomej. Naprawdę dużo pracy nie było, bo wszystko było przygotowane. O właściwej godzinie trzeba było podgrzać rosół, nastawić ziemniaki i usmażyć już wy-panierowane kotlety. Jest godzina 8.30 wpada babcia z ...fartuszkiem, by pomóc.
-Ale nie trzeba... mówiłaś, że chcesz na 9.00 iść do kościoła. Bajeczna z Basia sobie poradzą.
-Ja tak mówiłam? Nieprawda! Powiedziałam, że nie ma problemu i przyjdę.
Ja z tatą oszołomieni, znikamy w innym pokoju, by wzajemnie upewnić się, że nie mieliśmy do czynienia ze zbiorowym omamem słuchowym. Oboje wyraźnie słyszeliśmy, że babcia mówiła, że nie da rady. Mama stwierdziła, że pewnie głupio się jej zrobiło, że „obca” osoba będzie nam pomagać i zdecydowała się jednak pomóc. Ja teraz uważam, że chciała pokazać, że niby tata przekręca jej słowa.

Akt VII Babcia mama.
Tak jak babcia ma dwoje wnucząt tak ma tez dwoje dzieci. Oprócz mamy był wujek X jest wujek Y i ciocia Z. Wujek X. miał bogate w doświadczenie życie. A dokładniej bogata kartotekę policyjną. O jego przekrętach, kontaktach z mafią ukraińską i wizytach antyterrorystów u babci krążą legendy. Oczywiście babcia zaprzecza wszystkiemu. W każdym razie prawie 11 lat temu wujek uciekł za granicę gdzie został zamordowany. Babcia o jego zabójstwo oskarża sąsiada, bo ten....”pożyczył” mu paszport i dzięki któremu wujek uciekł.
Wujek Y- Też nie grzeszył spokojnym życiem. Lubił piwko, lubił znajomych i ma charakter po babci więc chociażby nie miał racji mówiąc np. że teraz jest luty, a nie grudzień to mu nie przetłumaczysz, bo on wie swoje. W każdym razie wujek stwierdził kiedyś, że piwko to nic i zasiadł za kierownicą. Pechowo nie zapiął pasów, bo przecież pasy uwierają. Skończyło się na złamanym kręgu dwóch pękniętych. Po operacji lekarze dawali mu 70% szans na powrót do normalnego życia. Rozpoczęły się dyżury w szpitalu przy karmieniu, przy załatwianiu rehabilitacji i całego postępowania karnego. Ogólnie mama z ciocią miały pełne ręce roboty. Oczywiście wujkowi nic nie pasowało, bo nawet zupę źle nakładaliśmy na łyżkę przy jego karmieniu, czy też mimo że posłodziliśmy herbatę tak jak chciał to była za słodka lub za mało słodka. Wujek w szpitalu codziennie był rehabilitowany i potrafił samodzielnie czasami poruszyć nogą, a nawet zdarzyło mu się je zgiąć i wyprostować. Po powrocie do domu stwierdził, że mu się nie chce ćwiczyć bo jest zmęczony, bo ogląda telewizje, bo lepiej jutro poćwiczyć. Oczywiście dalej trzeba było go karmić i pomagać przy wszystkim. Okazało się jednak, że bez pomocy innych wsadzi sobie papierosa do ust i skiepuje go do popielniczki na łóżko, a kieliszek też sprawnie wchodzi mu do ust bez pomocy innych., wystarczy polać.
-Jak tego słucham to mi się zdaje, że on Was w bambuko robi i gdy nie ma nikogo w domu to sobie normalnie chodzi- stwierdził raz znajomy.
W każdym razie babcia dalej stara się wymusić na wszystkich, by kosić ogródek u wujka, sprzątać jego dom czy robić inne rzeczy. Bo przecież jego zona wraca zmęczona po pracy i nie ma na to siły. Babcia nie bierze pod uwagę, że mama i ciocia też pracują i nie maja czasu by codziennie sprzątać w drugim domu. Co najlepsze za wypadek babcia obwinia.... ciocię! Dlaczego? Bo kilka lat temu sprzedała swój stary samochód wujkowi. Gdyby go nie sprzedała to wujek nie miałby samochodu i do wypadku, by nie doszło. Winy wujka w całym wydarzeniu nie znajduje.
Ciocia D- Ciocia nie jest na straconej pozycji, bo broni swego zdania i czasami odpysknie babci. Tak tez było gdy babcia cały czas jej i mamie marudziła, że jak to Młoda mieszka z chłopakiem bez ślubu. Ciocia w ostrzejszych słowa wyraziła swoje zdanie, że oprócz nich na mieszkaniu jestem jeszcze ja i szwagierka i nie ma co babcia się czepiać.
Mama- Mama jest czarną owca w rodzinie, Nie posiada kartoteki policyjnej, nie przepija wypłaty i nie rozbija samochodów. Mama w mniemaniu babci zmarnowała sobie życie i już chyba nic tego nie zmieni. A mama stara się spełniać wszystkie zachcianki babci, by tylko otrzymać pochwałę. Wszyscy wiemy, ze raczej nie ma co na to liczyć no ale mama się nie poddaje. Dlatego nie chce powiedzieć babci o mojej ciąży, bo oczywiście babcia będzie ja obwiniała za wszystko, bo pozwoliła mi się z P. spotykać przez te wszystkie lata, potem z nim zamieszkać i ogólnie jak to jest, że ja pracuje zarabiam, a mimo to mama nie może mnie zmusić do ślubu kościelnego.

Zakończenie
Nie wiemy czy powiedzieć babci przed świętami, w święta czy milczeć aż do narodzin Małej.

-Powie się babci, że lekarka powiedziała, że to cud, że zaszłam w ciąże...
-Taki świąteczny cud...

-Może lepiej przed świętami wpaść i jej powiedzieć? Powiemy, że my tak ustaliliśmy i mamie się wcale to nie podobało, że mieszkamy razem i też nalegała na ślub kościelny ale to nasza decyzja? Chociaż sądzę, że babci to nie zadowoli i mimo wszystko będzie mamę obwiniać...

-Ja mogę wziąć wszystko a siebie. Powiecie, że to ja nie chcę się żenić...-propozycja P.

-Powiemy jej jak Mała się urodzi. Tzn, że sąsiadka nam podrzuciła i zniknęła albo ,że adoptowałam.

A ja czekam na wasze propozycje, bo jak dla mnie mogę nie pojawiać się na święta u babci, by mama jeszcze troszkę miała czasu, by pomyśleć jak zrobić by babcia byłą zadowolona.

Według mnie co nie zrobię to i tak będzie źle. Oczywiście mi babcia nic nie powie ale będzie mamie to wypominać. Jak całość rozegrać?
Jakieś sugestie?

wtorek, 17 grudnia 2013

26 tydzień

Ciąża
Rozpoczęłam 26 tydzień.
Waga-55 kg (waha się pomiędzy 54.7 kg, a 55.2 kg)
Obwód brzucha- 90 cm
Nastroje- dobre :)
Rozstępy- brak
Ból kręgosłupa, nóg- nie bardziej niż przed ciąża więc ok,
Cera- w porządku, miałam jednego pryszcza na samym środku czoła ale zniknął. Ogólnie zawsze zimą musi mi coś na czole wyskoczyć więc bez paniki.
Wyprawka- brak.Ruchy- dalej bardzo intensywne, dodatkowo jak Młoda wejdzie po żebra to mam ochotę jedynie stać, bo mi nie wygodnie leżeć czy siedzieć.

Plany
Wczoraj właśnie Młoda się źle ulokowała. W pracy jakoś przesiedziałam ale, by jej się pozbyć z wysokości zabrałam się po pracy za obiad i sprzątanie. Wyszorowałam łazienkę, kuchnię, salon i sypialnie. Dodatkowo zrobiłam pierogi leniwe z bułką tartą. Dzięki temu Mała się zsunęła i wieczór już spędziłam na siedząco przed TV robiąc na drutach. W tym tygodniu czeka mnie dentysta, odbiór prezentów i w sobotę jedziemy do domu: ja Młodsza, Kręcona i P. Młoda do poniedziałku musi zostać w Krakowie. Po drodze mamy zamiar wyskoczyć na zakupy. Brakuje nam prezentu dla mamy. Ogólnie u nas z prezentami jest tak, ze pod choinką są torebki na prezent i każdy coś do jakiejś dorzuca. W sobotę byliśmy poszukiwać prezenty ale słabo nam to poszło. Część zamówiłam już przez internet. Dokładnie w księgarni. Mam taka jedna ulubioną gdzie czasami fajna książkę można dostać za ...2 zł! Nie zawsze jednak książki są tam dostępne tak więc tym razem złożyłam zamówienie przez internet, wyszukując wcześniej ciekawych pozycji, potem wybrałam opcje dostawy do księgarni za cało 0 zł! Zamówiłam w niedziele wieczorem, a dziś już w południe były do odebrania . Ogólnie jakby ktoś był zainteresowany to polecam księgarnie Matras. Dodatkowo przy wpisaniu kodu matras13 jest 15% zniżki na zamówienia przez internet. Wracając do planów. P. zostaje u mnie do poniedziałku, potem jedzie do siebie i wraca do mnie 29 lub 30, a potem 30 lub 31 wracamy do Krakowa. 18 stycznia mamy termin ślubu cywilnego i nie wybraliśmy restauracji na obiad, nie wybraliśmy i nie kupiliśmy obrączek, tak naprawdę oprócz daty nie mamy nic. Dodatkowo w styczniu idziemy na dni otwarte szpitala w którym mam rodzić. Pasuje zakupić wyprawkę ale nam się jakoś nie spieszy.
-A co będzie jeśli zaczniesz rodzić, a my nic nie mamy?
-To ja jestem trzy dni w szpitalu, a ty masz trzy dni na zakup wszystkiego.
Leci w wiadomościach reportaż o tym, ze dzieci naprawdę nikt nie kontroluje i korzystają w pełni z zasobów internetu, podają swoje dane i wstawiają zdjęcia.
-Młoda może o tym zapomnieć. Nie będzie mieć dostępu do komputera! Albo założę kontrolę rodzicielską taka, że nic oprócz programów i stron edukacyjnych nie będzie mogła uruchomić.
-Przypomniało mi się jak tata kiedyś chciał u nas taka założyć kontrolę to potem nawet na onet nie mógł wejść i kazał mi ja zlikwidować.

Co do świąt to u nas jest tak, że wieczór wigilijny rozpoczyna się jak już wszyscy są ogarnięci i mieszkanie wysprzątane. Choinka ubierana jest dzień wcześniej zazwyczaj, pod obrusem jest sianko,a przy stole dodatkowe nakrycie. Przy czym brakuje krzesła (można je zawsze donieść), bo my w 7 ledwo mieścimy się przy stole. Najpierw modlitwa, potem dzielenie opłatkiem, a potem kolacja. Nie ma 12 potraw, bo nie ma szans byśmy tyle zjedli. Jest barszcz czerwony z uszkami, ryba z ziemniakami, kompot z suszu, pierogi z kapustą oraz z jabłkiem, ryba po grecku, śledzie. Po kolacji jest śpiewanie, a raczej wielki fałsz w podczas śpiewania kolęd. Kawa i ciasto i prezenty ;) Co do Pasterki to u nas chodzi kto chce. Ja zazwyczaj chodzę ale w tym roku sobie daruje. U nas w czasie Pasterki jest strasznie dużo osób i raczej nie sądzę, by ktoś ustąpił mi miejsca. Dodatkowo nie chce zmarznąć, by się nie przeziębić. 

piątek, 6 grudnia 2013

Cukrowe mikołajki

Dziś od rana trwa mój intensywny dzień. Postanowiłam sobie zrobić mikołajkowy prezent i wziąć urlop zwłaszcza, że dzisiaj doba jest krótka, a Mikołaj ma wiele pracy. Na dzień dobry zrobiłam śniadanie P., sobie i jemu drugie(w sumie moje pierwsze) i udałam się na test glukozy do przychodni. Na wszelki wypadek zabrałam gazety oraz krzyżówki. Na dzień dobry pani pielęgniarka przekuła palec. Glukometr wskazał brak cukru. Drugi palec przekuty- podobny wynik. Pielęgniarka poszła po inny glukometr i trzeci palec przekuty i dalej brak cukru. Dzwoni po koleżankę- czwarty palec przekuty  i jest wynik i to poprawny :) Jeszcze tylko pobrała krew z lewej ręki. Potem dostałam kubek cukru zalany minimalną ilością wody- bardziej do jedzenia niż picia, taki mus. Jakoś wypiłam to świństwo, potem grzecznie czekałam godzinkę po której pobranie krwi z lewej ręki i znów godzinka czekania i znów lewa ręka. Finał 4 nakłucia i 3 wkucia;p
Z kupnem prezentów dla P. mam zawsze problem. Ja należę do osób, które cieszą się ze wszystkiego. Nawet kolejnej pary skarpetek. P. zawsze powtarza, że wszystko ma, a jak nie ma to najwyraźniej może się bez tego obejść lub zamierza sobie kupić. Dodatkowo P. ma urodziny kilka dni po mikołajkach. Już wcześniej staram się wsłuchać o czym mówi, że chciałby sobie kupić tylko zazwyczaj zanim dotrzemy do mikołajek on już to kupuje. Mogłabym kupić coś innego ale...
-portfele, paski, części garderoby-odpadają. P. ma swój gust i mało rzeczy mu się podoba. Ba! Ja w porównaniu do Niego nie mam żadnego gustu i naprawdę nie wiem co teraz w modzie piszczy.
-kosmetyki-odpadają. Tu podobnie do jest wybredny i wolę nie ryzykować.
-gry na PS3. Tu mam lepsze pole do popisu, bo zazwyczaj każda nową grę wychodzącą na rynek P. komentuje. Wystarczy zapamiętać nazwę. Raz nazwy nie zapamiętałam i poleciłam siostrze poszukiwania tej gry po ilustracji na obrazku :) Na szczęście znalazła. Najbardziej do trafionych gier należą te na mova.. Później te grupowe typu Fifa lub jakieś wyścigi, a później ma grono ulubionych gier strzelanek-zabijanek. No i P. Mikołaj w tym roku przyniesie grę.
-akcesoria do PS3. Tu już podostawał trochę. Zastanawiałam się nad zestawem do mova- sport. Ale potem stwierdziłam, że przydałyby się dwa komplety, a do końca nie wiem czy rzeczywiście to dobry pomysł.
-gadżety elektroniczne. Tutaj też jest szeroki wybór ale telefonu mu nie kupię, bo On zna się lepiej na modelach, miałam kupić mu klawiaturę bezprzewodową ale On lepiej wie jaką chcę (uwierzcie mi klawiatura klawiaturze nie jest równa;) dobra opcja to zakup rejestratora trasy. Kamerka, która monitoruje trasę jazdy samochodem i w razie wypadku jest dowód na winę kierowcy lub jego niewine;) A, że P. codziennie dojeżdża do pracy, dodatkowo jeździ po mieście myślę, że prezent mu się spodoba. Tylko, że prezenty się spóźnią-kamerka już jest ale gry nie ma-nie doszła. Zamawiałam ją w poniedziałek rano. O dziwo monitor który zamówiłam wczoraj przyszedł już dziś :/ Zostaje dla P. tylko mikołajkowe piwo w lodówce i rejestrator, a grę dostanie na urodziny;p 


W tym roku dodatkową paczkę mikołajkową dostaną dwaj bracia: 11 latek i 3 latek. Starszego Młodsza poznała gdy miała praktyki w świetlicy, młodszego nie znamy ;) Ogólnie u nich w domu rodzinnym sytuacja jest nieciekawa, więc stwierdziliśmy, że chociaż troszkę urozmaicimy im mikołajki. Paczka nie wyszła wcale tak drogo, a znajdują się w niej słodycze i  przybory szkolne.

A teraz smażę placki ziemniaczane, czekam na P. i wsłuchuję się w wiatr za oknem który dzisiaj spać mi nie dał. Dobrze, że za dnia nie był mroźny, bo dzisiaj dużo spacerowałam ;)

środa, 4 grudnia 2013

O ptakach i naleśnikach

Podobno w czasie ciąży kobiety zmieniają się w ptaki. I nie mówię, ze robią się okrągłe i czerwone jak indyki ale o tym, że włącza się im syndrom wicia gniazda. Mi akurat włączył się syndrom sójki. Zbieram się i zbieram za wyprawkę i zebrać nie mogę. Za to coraz częściej w internecie szukam jakichś ciekawych przepisów. P. lubi jeść (ale to lubi chyba każdy) na szczęście dużo spala na siłowni ;) W każdym razie ostatnio stwierdził, że musimy sobie kupić narzędzie do robienia sushi. Jakiś zestaw matek czy ten tak i automatyczny zawijacz. Ale chyba pozostawimy to na przyszły miesiąc do zakupu, bo w tym miesiącu przekroczyliśmy limit „na przyjemności”. Za mną od kilku dni chodzą naleśniki. I tak siedząc w pracy zastanawiam się czy po powrocie zrobić naleśniki z dżemem, a może z serem, a może świeżym powidłem z jabłek, a może lepsze będą gofry lub racuszki. Wszystko byle nie zając się wyprawką i wyborem szpitala. To pozostanie na weekend. 
Z syndromu wicia szycia wpadłam na pomysł nauczenia robić się różnych cudów na szydełku. Okazało się, że w moim przypadku cudo to opanowania szydełka. Dlatego jak na razie powiedziałam pas zakupiłam włóczkę i jak tylko odbiorę od Młodszej druty to zrobię sobie czapkę, szalik i rękawiczki! A jak mi zostanie włóczki to i Małej jakiś komplecik albo sweterek. A dodatki w postaci motylków, kwiatka na szydełku zrobi moja mama. Ja naprawdę umiem robić na drutach i haftować*, guziki też przyszywam zazwyczaj dobrze, P. zszyłam sweter tak, że nie było śladu ale szydełko to dla mnei wyzwanie! Juz kiedyś stwierdziłam, że jestem antymanualna jak maluje paznokcie to wszytsko dookoła jest w lakierze, o dziwo jak coś lutuje to nic nie jest w cynie. Ba! Do dnia dzisiejszego nie wytnę koła nożyczkami, a moja córka będzie miała najbardziej krzywe warkoczyki wśród dziewczynek w przedszkolu ;p
I jeszcze jedna anegdotka. Pracuje w firmie gdzie większość stanowią faceci (jakieś 85%). i czasami można uśmiać się z ich punktu widzenia. Robię w kuchni herbatę i chcąc nie chcąc słyszę rozmowę dwóch kolegów.
K1- Nigdy nie zauważę czy farbował włosy czy nie... i tak farbuje na podobny kolor...
K2-To jeszcze nic, moja dziewczyna raz poszła z koleżanką na jakieś otwarcie gdzie styliści pokazywali co jest teraz modne i można było w ramach”bycia modelką” skorzystać z ich usług za darmo. Wraca do domu, a ja nic nie zauważyłem i może nie byłoby to nic zaskakującego gdyby nie to, że włosy miała po pas, a wróciła z takimi co ledwo sięgały ramion.
:)

A teraz rumianek, tosty z dżemem i naleśniki ;)





Moja mama od dawna haftuje obrazy. Ogolenie lubi to robić. Kiedyś z Młodym przyjechała na weekend do mnie ido akademika. Zdaje relację z jej pobytu cioci.
-Ja byłam z Młodym pograć w piłkę, a mama została, siedziała i haftowała..
-Ale co się stało dlaczego?
-yyyy.. .bo lubi?
-Wymiotować?

Rozmawiam kiedyś z dziewczyną kolegi o robótkach ręcznych.
-Ja też haftuje- mówi ona.
-I ja też prawie zawsze po alkoholu- odpowiada jej chłopak.

piątek, 29 listopada 2013

Corka ludożerka


-Dzień dobry...- zajrzałam do gabinetu mojej ginekolog.
-Dzień dobry- odpowiedziała lekarka- Co Panią sprowadza?
-Yyyy ciąża- odparłam trochę zaskoczona, bo co prawda lekarka, może mnie nie pamiętać ale brzuch raczej jest widoczny.
--Proszę podać kartę ciąży... zwolnienie lekarskie przedłużamy?
-Yyyyy... nie było zwolnienia i raczej nie potrzebuje... fajnie by było jakieś zaświadczenie, że jestem w ciąży, bo szefowa potrzebuje.
-Dobrze... proszę usiąść na fotel...
Posłuchała serca małej, sprawdziła szyjkę, ostatnie badania i nie znalazła nic niepokojącego.



Dlaczego nie potrzebuje L4:
-mieszczę się jeszcze w drzwiach
-bez pomocy dźwigu i windy wchodzę u nas w firmie na 3 piętro (90 schodów! Dziś liczyłam)
nie lubię sama być na mieszkaniu, a P. jest w pracy,innego dziecka nie mamy, ani psa (chociaż śniło mi się, że mamy dwa szynszyle i chomika wielkości królika) nawet kwiatków nie mamy. Zioła, które należy podlewać codziennie zakończyły swój żywot podczas zbyt długich naszych weekendów.
-zaległości w lekturach, filmach, krzyżówkach nadrabiam codziennie po pracy
-mam za mało do sprzątania, bo sprzątam na bieżąco,a w weekendy łącznie z myciem kafelek w łazience i doszorowaniem piekarnika.
-siedząc na L4 całkowicie się rozleniwię, a tak trzymam „formę”
-dalej bez problemu potrafię ustępować ludziom starszym miejsca w tramwaju mimo że inni młodsi i z mniejszym brzuchem nie potrafią

Naprawdę rozumiem, że nie każda z nas znosi dobrze ciąże. Pamiętam drugi miesiąc i nietolerowanie niczego do jedzenia oprócz chleba tostowego i nektarynek. Pamiętam, że nawet umyć zębów nie mogłam, chciałam ciągle spać i wyglądałam jakbym była ciężko chora. Wtedy pewnie bym była wdzięczna za ustąpienie miejsca w tramwaju czy też L4 na chociaż 3 dni. Teraz oprócz napadów Małej jest dobrze. Bo Mała uwielbia znęcać się nad matką. Tyle mówi się o przemocy wobec dzieci a tutaj nie ma nic o przemocy wobec rodziców. Wieczorami uwielbia próby przebicia się przez macicę za pomocą główki i kopniaków. Sprawdza też rozciągliwość i wytrzymałość pępowiny i jelit. Lubi pokopać w pęcherz moczowy.
-Sądzę, ze jakby miała zęby to już dawno wygryzłaby się na zewnątrz.
-Wystarczyłyby jej dłuższe paznokcie na wydarcie dziury.
Będę mieć koszmary, że moja własna córka zżera mnie od środka.

środa, 20 listopada 2013

Płeć ma znaczenia

Leżymy w łóżku z P. Światło zgaszone, powoli zasypiamy ale ja rozpoczynam dialog, a raczej monolog.
-Tak mi się przypomniało, czytałam ostatnio na jakimś blogu, że jedna dziewczyna ble ble ble ble. Ble ble ble ble... ble ble ble... ble ble ble ble, ble ble. Ble ble ble ble ble...
P. zaczyna się okropnie śmiać.
-Co się stało?
-Właśnie sobie uświadomiłem, że TY coś do mnie mówisz, a ja nie mam pojęcia o czym mówisz. Mogłabyś opowiadać cokolwiek, a aj jestem wyłączony.
-Spokojnie mi to nie przeszkadza, mogę mówić nawet jak mnie nie słuchasz. Tak więc ona ble ble ble...
P. już się nie śmiał. Nie rozumiem dlaczego.

Do Krakowa przyjechała w odwiedziny sąsiadka zza płotu. A. tym razem ograniczyła ilości i wielkość bagaży. Miała spać u Młodszej w pokoju, a tam zmieści się tylko ona i walizka. Ona i większa walizka nie maja prawa się zmieścić. Nie mówiąc już o niej i dwóch walizkach. W każdym razie podjechaliśmy tam z P. na herbatę.  Dziewczyny drinkowały. Oczywiście główny punkt programu to ploty i ploteczki.
-Słyszałam, że Twoja kuzynka urodziła.
-No! Ale były cyrki podobno. Zajechali na porodówkę, a ona się darła, że mają coś zrobić, no bo ją boli. Krzyczała cały czas. Szedł jakiś stażysta to go złapała i zaczęła dusić i mówić, żeby sprawił, by nie bolało. On do niej  że nic nie może zrobić, bo jest tylko na stażu, a ona, że ja to nie obchodzi.
-Dlatego nie chcę by P. był przy porodzie. Zabrałabym Młodą lub Młodszą  ale sądzę, że po wszystkim żadna nie chciałaby rodzić. 
-T już to widzę- odezwała się Kręcona.- Zapewne podejdziesz do kogoś powiesz: przepraszam, bo ja rodzę co mam robić? Lekarz odpowie, że teraz nie ma czasu, a Ty sobie usiądziesz i powiesz  że spokojnie poczekasz, że wszystko jest ok. Potem powiesz, że urodziłaś i żeby sobie nie przeszkadzał tylko podał Ci nożyczki to sama dasz radę odciąć pępowinę, potem, by im  dalej nie przeszkadzać ubierzesz  się i pojedziesz do domu.
-A jak urodzę w drodze do szpitala w taksówce  to zaraz po porodzie wysprzątam gościowi samochód i będę milion razy przepraszać za to, że mu fotele poplamiłam.


-A czuje już Pani ruchy dziecka?
1. Pierwsze poczułam zaraz około 17 tygodnia chociaż wtedy nie zdawałam sobie sprawy co to jest. 
2.Kolejne były takie jakby delikatne bąbelki uderzające o ścianę brzuchu.
3. Maleństwo z czasem odkryło pępowinę czy też jakieś jelita i co najmniej raz dziennie pociągało za nie..
4. Lubi też się bawić w chowanego pod żebrami. (Nieprzyjemne uczucie zwłaszcza, że gdy przekręcam się w celu wyciągnięcia dziecka z tego miejsca to mam dziwne wizje, że mogę mu krzywdę zrobić)
5. Ruchy pod tytułem nie lubię bigosu, bo na kolacje był bigos. To co działo się niedawno było  przerażające. Bo wyglądało na to, że dziecko chce przebić się przez mój brzuch i wyjść na zewnątrz. Uderzenia były naprawdę mocne. Aż podskakiwałam na łóżku. P. jako niedowiarek musiał dotknąć brzucha.
-Co to było?- zapytał odskakując na bok.
-Ono kopie...
-Aż tak?
-Niestety. Już bije matkę, a dopiero takie małe. Będzie kara.
-Zakaz wychodzenia..
-I na komputer.. i na PS3..
-Tak przez miesiąc...
Grunt to od razu wyznaczyć dziecku granice.

Ono ma płeć.  Wszystkie domowe sposoby okazały się fałszywe. Tzn nie próbowaliśmy tego z sikaniem na ziarno pszenicy i żyta. W każdym razie Ono jest dziewczynką. Imię mamy wybrane już wcześniej.  Było już kilka uwag co do imienia, sama też mam wątpliwości ale kto ich nie miał?
Idąc na studia twierdziłam, że moja córka będzie miała na imię Milena( pierwotna wersja Lena ale stwierdziłam, że to zbyt wymyślne na tamte czasy). Z P. zastanawialiśmy się nad  prostymi zwykłymi imionami: Ania, Natalia, Ola,.... I tak przeszło do mniej zwyczajnych imion. Propozycja P. się spodobała. Imię pasuje do nazwiska (chociaż do nazwiska P. pasują wszystkie imiona). I jeżeli nic się nie zmieni, to nasza córka będzie miała na imię Aurelia. 
Co prawda już się boję kłopotów z pisaniem imienia przez niektórych typu : Ałrelia, albo Ałrelja ale nawet najprostsze imię można zepsuć. U mnie przez 3 lata w legitymacji studenckiej pisało „Małogrzata”. A mama w dowodzie rejestracyjnym miała  napisane „Barabara”. 



Wczoraj tak jak zawsze zanim zwlekłam się z łózka milion razy nacisnęłam przycisk „drzemka” na komórce. Tak jak zawsze śniadanie zjedliśmy razem oglądając wieczorne wczorajsze wydanie Faktów. Później tak jak zawsze umyliśmy razem zęby w łazience, poprzypominaliśmy sobie nawzajem o kluczach, kanapkach i „odznakach”. Tak jak zawsze razem wyszliśmy z bloku iii.. zupełnie inaczej udaliśmy się na tramwaj w celu oszukania krakowskich korków. W tramwaju porozmawiałam sobie 9 a raczej ona wygłosiła monolog) ze staruszką, której P. ustąpił miejsca. Pani była pewna, że jestem licealistka (ha! Widzisz Młodsza? Ustępują mi miejsca nie dlatego, że staro wyglądam tylko dlatego, że ciąże zauważają ;p). Pani z milion razy zapytała mnie czy P. jest dobry dla mnie i czy się mną opiekuje, bo jak nie to ona może go wychować ;) W każdym razie staruszka była sympatyczna. Potem razem z P. pokonaliśmy schody na trzecie piętro i weszliśmy za wielkie drzwi. Tam odpowiedzieliśmy na kilka pytań, podpisaliśmy parę dokumentów, potem spotkaliśmy się z panem w skórzanej kurtce, kolorowej koszuli i apaszce. Pan nas poinformował o kilku szczegółach i już było po. Tak więc skoro już wszystko zaklepane to 18 stycznia o godzinie 11 wstępujemy w związek małżeński. Teraz zostało rozkminić co z obrączkami (nie są wymagane, brać, czy nie brać, złote czy srebrne), moim bukietem i sukienka( ale to bliżej daty sprawdzę czy w coś się jeszcze mieszczę) kupić szampana( dla mnie i dla Młodego piccolo), znaleźć restauracje.
P. zadzwonił do rodziców, by ich poinformować wcześniej co i jak. Będą mieli czas na wytłumaczenie Oskarowi dlaczego zostanie sam w domu (może nie zupełnie s am, zapewne ciocia będzie z nim). Już wiadomo, że na noc w Krakowie nie zostaną, bo by się Oskar zapłakał. Jest tak duży ale ciągle pcha się na kolana co nie jest mile widziane, bo waży jakieś 50 kg. Oskar uwielbia wszystko co słodkie więc nie można go zostawić w pokoju z ciastkami na stoliku. Lubi też owoce, nie gardzi orzechami, jabłkami, pomarańczami czy też kiwi. I wszystko byłoby do pojęcia gdyby nie to, że Oskar to pies i to prawie 12 letni. Rodzice P. nie mogą nocować poza domem, bo pies bez nich nie zaśnie. Więcej problemów niż z dzieckiem ;)

Z innych rzeczy około ślubnych miałam problem z wyborem nazwiska. P. zezwolił mi nawet na swoje panieńskie ale nie byłam do tego przekonana. W końcu zdecydowałam się na dwuczłonowe i kiedyś będę płakać jak mi przyjdzie podpisać np. 20 papierków pod rząd. Moje imię to 10 liter+ panieńskie nazwisko to 8 liter plus nazwisko P to 9 liter. Jego jest znane i z moim imieniem ładnie się komponuje i nie powiem, bo już ktoś w show biznesie takie nosi. Moje panieńskie ma jakieś 400 osób w Polsce, jest mało znane i ciężkie do napisania ale jest moje- na nie pracowałam te 26 lat. Tak więc zostało dwuczłonowe.
M********* C*******- O********.
Oczywiście przedstawiać się będę tylko jednym, tam gdzie to możliwe będę podpisywała się jednym.
Zaczął się 6 miesiąc waga o różnych porach dnia różna od 53.3 do 54.6. Obwód brzucha 86-88cm. Humorków brak, rozstępów brak, zachcianek brak, energia jest. W takiej ciąży mogę być. W pracy już wszyscy wiedzą. Szefowa dowiedziała się przed podpisaniem kolejnej umowy. Ekipa z pokoju wczoraj.

-Zosia jest ładna- powiedziała Kręcona.
-Nieeee...-padło z naszych ust.
-Czemu?
-Bo kojarzy się z ciotunią.
-Tą od landrynek?
-Tak.
Teraz szybka historyjka. Ciotunia jest siostrą drugiej zony dziadka, a zarazem naszej prawdziwej babci Jest więc ciocią taty. Miala szczegolne zamiłowanie do Młodszej. A dokładnie łapania ją za policzki i mówienia jakie piękne pucie-musie mojej kochanej wnuczki są. Mysie-pysie babcine serduszka. Gdy Mlodsza podrosła to pojawil się Młody, który dosiadł możliwości bycia wypucowanym, wymisianym i wykochanym przez ciotunię. Raz załapała się nasza małoletnia kuzynka Nata.
-Co to za baba? I co ode mnie chciała? Nie jestem jej wnuczką- nie kryła oburzenia.
Ciotunia swoje ofiary wypatrywała z balkonu i o dziwo miała dobry wzrok. Potem zapraszała do siebie gdzie częstowała landrynkami znalezionymi gdzieś za telewizorem lub na regale między książkami. Landrynkami zapewne 600 lat temu raczył się Władysław Jagiełlo podczas bitwy pod Grunwaldem ale z racji grzeczności nieliczni z nas częstowali się nimi. Krążą pogloski, że tak naprawdę te landrynki były serwowane podczas chrztu Polski ale na to nie mamy jednak dowodów.
Ciotunia nie jest złą osobą ona wszystkich kocha ale za bardzo. Zwłaszcza swoje córki, ktre oszukują ja na każdym kroku. Ciotunia jest po prostu męczącą osobą. Przebywanie dłużej w jej towarzystwie sprawia, że po nadmiaru: słoneczek, misiów-pysiów i babcinych szcz ęść ma się ochotę dla równowagi ubrać na czarno, pójśc na koncert have metalowy czy wypić tanie wino w parku z gimnazjalistami.
Leżymy w łóżku wieczorem.
-Zosia jest ładnie...
-Nie....

piątek, 8 listopada 2013

Ciążowe rozważania

Mam wyrzuty sumienia. Zamiast pisać  testy siedzę i bawię się z muchą chodząca mi po monitorze, za pomocą myszki.  A żeby już nie marnować całkowicie czasu to teraz napiszę notkę i na mieszkaniu ją tylko opublikuje. Jakoś na razie ciąża mi nie przeszkadza w codziennych czynnościach. Poczekamy dwa miesiące gdy zacznę mieć problem z zawiązywaniem sznurówek, co 15 minut będę latać do toalety, a lód skuje chodniki i będę próbowała utrzymać równowagę z dużym balastem na brzuchu (chyba Ono się nie spodobało słowo balast, bo dość mocno kopnęło). Szefowa wie. Powiedziałam jej tydzień temu przed podpisaniem kolejnej umowy. Wiem, głupia jestem. Mówię szefostwu przed podpisaniem umowy o tym, że za trzy miesiące znikam. Przecież podpisuje się i dopiero tedy mówi. Ja jednak mam spaczone poczucie sprawiedliwości i wiary w ludzi. Umowę mam podpisaną na kolejny rok. Dało się? Dało. W każdym razie stwierdziła, że nic nie widać po mnie. No tak chodzę w luźniejszych ubraniach. Za to w moich ciuchach o rozmiarze XS i S widać doskonale brzuch.
- Czy mi się zdaje czy w czasie kilku dni tak strasznie urósł?
-Mam nadzieje, że Ci się zdaje. 
 Pamiętam, że czytałam dawno temu artykuł na jakimś z portali o ciąży. Podobno kobiety najmniej lubią okres pomiędzy 4 a 5 miesiącem kiedy dopiero brzuszek się uwidacznia i ludzie podejrzewają je bardziej o nocne podjadanie, a nie o stan błogosławiony. U mnei z racji, że ten stan był na jesieni to nikt raczej  o nic mnie nie posądzał, bo teraz w połowie 5 miesiąca dalej nie wierzą, że jestem w ciazy. Moja miejscowośc. Stoję z dalszą sąsiadką i plotkujemy o jednej małoletniej która też jest w ciąży.
-Ale się porobiło, wpadła dziewczyna, potrzymała rodzinną tradycję,... Szkoda, że szkoły średniej jeszcze nie skończyła byłoby łatwiej jej... Coraz więcej tych dzieci. Ona chyba jest w 3 miesiącu..
-Tak. Ona w 3, a  ja w 5-tym..
-hhehe dobre dobre...  Robią slub na świeŧa..
-my postanowilismy poczekać, aż się urodzi i dopiero myśleć o slubie.
-?!?!? Naprawdę jesteś w ciązy? Myślalam, że żartujesz!
-5 miesiąc..
-Nic po tobie nie widać..
Kurczę mam nadzieje, że kobietaw tramwaju ustapiła mi miejsca, bo zauważyła ciąże, tak samo ten chłopak w kościele... a nie dlatego, ze jestem stara.
Jedynei na sąsiada mogę liczyć.  
-Od razu widać, że ejsteś w ciązy. Znam Cię kilka dobrych lat i wiem jaką miałaś figurę i przecież ten brzuch nie może nic innego oznaczać. 
No!

Wiem, że różnie kobiety znoszą ciąże ale ja staram się pracować tak jak wczesniej. Ogólnei ciąże chyba znosze bardzo dobrze. Tfy tfu byle nie zapeszyć.  Pierwszy miesiąc był miesiącem mojej nieświadomości, że mam w brzuchu dzikiego lokatora. W tm czasie przez pierwsze dwa tygodnie pracowałam intensywnei i miałą mczas tylko na kawę i drożdżówkę. Rano szłam do szkoły do pracy, potem prosto do drugiej pracy gdzie ściągałam eleganckiego ubrania i wskakiwałam w zwykłą koszulkę, by pokserować studentom ściągi. Potem w pierwszych tygodniach lipca intensywnei uczyłam się, by zdać wszytskei testy i egzaminy do nowej pracy (angielski, programowanie, analityczne myślenie, kolejny test z programowania, kolejna rozmowa sprawdzająca umiejętności techniczne i kolejny test). I akurat będąc już po testach okazało się, ze jestem w ciązy. W środę zrobiłam test-tym razem innny niż pisemny. Wynik był pozytywny. W czwartek komisja lekarska wchodząca w skład pani doktor i maszyny USG orzekła, że test wykonałąm poprawnie i gratulują mi zaliczenia kolejnego etapu w moim życiu.  Potem nastepnego dnia zadzwoniła inna komisja(ta u których testy i rozmowy trwały dłużej) i orzekła, że  chca mnei przyjąć do pracy.  Niemneij jednak muszę przejśc obowiązkowe skzolenia, zakończone ...testami... Dodatkowo „ obcy” zaczal testować mój zoładek i moją cierpliwośc. Zmieniajac moja dietę z kawa, fast food, parówki na zimno, kawa, sucha bułka, paczka żelek na . Przeskoczyłam na zdrowszą dietę ale... Wtedy „ono” nie pozwoliło mi jeść nic oprócz nektarynek i chleba z masłem. Z czasem stwierdziło, ze pasta do zębów tez nie jest fajan i każda próba umycia zębów kończyła się klękaniem w wc i próbą straszenia wodnika. Taki stan był to początku września, z czasem zaczęła mtoleować kwasne rzeczy, potem ziman parówki, aż w końcu wszystko oprócz mozzarelii i kurczaka. Długo też nie wchodziął mi jajecznica. Przez ten czas  zwagi ok. 52.5 zleciałam do 47 kg. P. śmiał się, że wyglądam jakbym była chora i „ono” zjadało mnei od środka. Zasypialam wszędzie, byłam okropnei zmęczona.  P. przejął się moim zdrowiem i zaczał kontrolować to co jem. Ogólnie dzięki ciązy rzuciałam kawę, już mi nie smakuej tak jak kiedyś i nie potrzebuje jeje, by utrzymać się na nogach. Da się? Jednak da!. Dodatkowo jem bardzo regularnie i zdrowo. Śniadanie, przed wyjściem do pracy, kanapka+owoc+obiad w pracy, podweiczorek i kolacja już po powrocie. P. pilnuje skłądu produktów które kupujemy.  Sprawdza jakieś dziwne związki chemiczne i literkę „E” w produktach. Czekoladę i ciastka zamienilismy na owoce i mieszanke studencką. Oczywiście pozwalamy sobie na chwilę grzeszków (biszkopty w czkeoladzie z milki!) ale w rozsąnych granicach. Zdarza nam się zamiast 100% soku (najtaszy i z najmniejsza iloscia konserwantow jest Don Simon z biedronki) kupic butelke Pepsi, czy w odwiedzinach u kogoś sprobowac chipsow ale wszystko z umairem. 

Po całym zmaieszaniu nastał etap dobrego samopoczucia. Nie mam zgagi, nie mam zmiennych humorków. Jedynei co mam to kłopoty ze snem. Sen mam lekki. Dodatkowo często w nocy budzi mnei przejeżdżąjąca karretka mimo, że jeździ daleko od naszego bloku, budza mnei też kaczki które zamieszkują krzaki w pobliżu osiedla (dobrze, że te z zamrażalnika pozbyły się głwoy i w nocy nie kwaczą), budzę się raz w nocy na skorzystanei z toalety, i budzę się z powodu dziwnych snów. Dziś śniły mi się małpy pałkowe. Nie wysilajcie się .Nie ma takich. Po prostu w śnie były takie. Jak ktoś chciał je zaatakować to broniły się pałkami. Mimo to lgnęły do ludzi i uwielbiały być noszone na rekach. Dziś również remontowalam dużego fiata. Na szczescie nie zmęczyłam się bardzo, bo do wyciągnaia poszczególnych elementów nie potrzebowałam śrubokrętów, kluczy, młota czy kilku niecenzurowanych słów. Ale jak się obudziąłm Ono zaczeło kopać i nie moglam już zasnąć. 
Ciąże ogolnei znosze bardzo dobrze. Lekarka pytałą mnei czy chcę już zwolnienei L4. Nie widze takiej potrzeby. Dobrze m iw pracy, uczę się nowych rzeczy, a na mieskznaiu bym się znaudziła.  A tak to pracuje jak pracowałam, po schodach chodze tak jak chodziłam na wyższe piętra.  Są gorszee dni kiedy mam ochotę tylko położyć się i zasnąć ale takie zdarzały się też przed ciążą. No i czasami muszę wstać od biurka i iść na spacer, bo mnei bolą plecy czy czuje ucisk na brzuchu. Najwazniejsze jest dla mnei by nie zaszkodzić maluchowi, a zarazem żyć tak jak się żyło wcześniej.

środa, 6 listopada 2013

o wszystkim

Wczoraj zaczęłam 20 tydzień ciąży. Rano byłam u lekarki, która pochwaliła mnie chyba pierwszy raz w życiu. Była zaskoczona jak bez leków i tylko dzięki i zdrowemu odżywianiu można tak bardzo poprawić wyniki badań. Nie ma potrzeby bym przyszła wcześniej niż za miesiąc. Mam tylko pójść na USG i test obciążenia glukozą. No i pojawia się problem, bo... Mam prywatną opiekę medyczną za całe 1 zł za miesiąc. Jest kilka placówek w Krakowie. Akurat USG na które mam pójść znajduje się w jednej z tych placówek. Wczoraj pękł budynek. Wieczorem na infolinia powiedzieli mi, że rejestracja jest zablokowana w tym punkcie. Jest możliwość rejestracji dopiero na 2 grudnia. Ale pod koniec tygodnia placówka ma ruszyć i może się okazać, że badania da się przeprowadzić szybciej (ostatnim razem czekałam tydzień). P. jest niepocieszny, bo jakby się dało to JUŻ, by chciał znać płeć. Będzie musiał poczekać chociaż padła propozycja, by wybrać się na USG prywatnie gdzieś. Tylko nie wiem czy warto wydawać kasę.
Waga: 52 – równe rano. Od 53-55 wieczorem.
Obwód brzucha od 82- 86.
Zachcianki- brak.
Rozstępy- brak.
Samopoczucie- bardzo dobre.
Musze jednak zadbać nad kondycją i troszkę wziąć się w garść jesli chodzi o planowanie ślubu cywilnego. Bo na razie idzie nam to ciężko. Większe plany i zapal do tego mają moi rodzice. 
Mama- Ale kiedykolwiek kościelny weżniecie?
P. milczy..
-No kiedyś tak...

-Wystraszyliście P. dajcie spokój- odezwała się Młoda.

W każdy razie rodzice zaczęli licytować między sobą walory lokali weselnych w okolicy.
- Jeszcze nie wybraliśmy czy weżniemy tu czy w Krakowie czy u P....
Jednak jestem słabo przekonująca.
Udało się jednak ustalić wieczorem z P., że ślub weżniemy u mnie. Ogólnie rodzice plus świadkowie i tylko obiad. Nic więcej. Rodzice dalej prześcigają się w chwaleniu swoich lokali. Tata prezentuje podczas powrotu z cmentarza okoliczne punkty.
-A nie ma tu jakiejś restauracji pięciogwiazdkowej?- zapytał P.

-Jest ale chyba tylko na zamku.

-No to ustalone Zamek!
Tata informuje mamę, że P. wybrała zamek. Czyli żaden z ich typów.
-Ale nie jest to dobry pomysł... Po co taki koszty... to się nie opłaca..

-To tylko obiad. Nic więcej... Jak będzie ślub kościelny zrobimy to gdzie indziej.

-Powiedz p . , że to nie jest dobra myśl.
-Jak chce na zamku to zostanie na zamku. My za to płacimy.

I tak w głębi duszy dziękuje Bogu na to, że nie wpadliśmy na pomysł robienia teraz ślubu kościelnego, bo chyba dzięki różnym wizjom to w końcu, by się rodzice po obrażali/
Zastanawiamy się cały czas nad świadkami na ślub cywilny, na ślub kościelny nad chrzestnymi... Tak, by nikt nie poczuł się pominięty... Zastanawiamy się też nad połączeniem chrztu ze ślubem kościelnym ale wtedy musielibyśmy się w miarę szybko decydować. A raczej ja się nad tym zastanawiałam. U nas w okolicy chrzci się dzieci około miesiąca od narodzin. U P. nawet jak mają pół roku. Oboje się boimy, że przez nasz „zapał” do organizacji i planowania możemy nigdy się nie doczekać ślubu kościelnego, a tak byłoby szybko, sprawnie i dwa w jednym ;)
Tylko czy jest coś takiego jak korespondencyjny kurs małżeński?

P. mieszka w miasteczku. Tzn pochodzi z miasta, przenieśli się do miasteczka obok tego miasta jak był w gimnazjum. Ze zwierząt ma psa chociaż pamięta z dzieciństwa, ze jego dziadek hodował kury...w bloku.
Ja wychowałam się na wsi, a jak mieliśmy 6 lat znów przeprowadziłam się na inną wieś. Na starej wsi mieliśmy barany, kury, kaczki, indyki, króliki, świnie, koty i psy. Dodatkowo w domu chomiki, świnki morskie.... Po przeprowadzce w naszym domu było miejsce na chomiki (może do końca nie akceptowane przez mamę), a potem na rybki. Na podwórku za to były psy (liczba ich zależała od miotu ale zazwyczaj są to dwa dorosłe + max 11 szczeniąt. Od niedawna s dwa koty,. A ze zwierząt hodowanych mamy kury i w przejawach natchnienia mamy kaczki i króliki (te ostatnio jednak się nie pojawiają). Ogólnie zwierzaki mają zakaz wchodzenia na przednią cześć podwórka. Kury jednak nic z tego sobie nie robią, kaczki za to nie przechodzą granicy domu. Z P. jak przyjeżdżamy parkujemy za domem. ! Listopada poszliśmy na kawę do cioci i to uratowało P. przed zawałem. Gdy wróciliśmy do domu tata się uśmiechał pod nosem i wiedziałam, ze coś się stało ale on swoim zwyczajem nic nie mówił. Dopiero jak P. opuścił pomieszczenie to rzekł:
-Kaczki zaatakowały samochód P.
Ja wiedziałam co to znaczy. P. raczej nie i lepiej gdyby nie wiedział. Kaczki ulokowały się na całym samochodzie. Kto jest ze wsi wie jak ą doskonałą maszyną do szybkiej produkcji nawozu naturalnego s ą kaczki. Kaczka skubnie trawkę, ciach robi kleksa, kolejne dwa kroki skubnięcie trawy i kolejny kleks. Wystarczy pół godziny by samochód pokrył si mazią... Tata wylał kilak wiader wody na samochód ale mimo tego następnego dnia P. zauważył pióra za wycieraczką i piach. On był przerażony (gdyby zobaczył wcześniejszą wersje samochodu to by zemdlał), a my z trudem próbowaliśmy zapanować nad śmiechem.


-Młody..
-Ono..
-Będzie chłopak...
-A ja coraz bardziej czuje, ze dziewczynka

-To będziesz musiał wybrać imię ..
-To co dla chłopaka wybrałem nie podoba mi się tak bardzo.
-Jak nie Kuba to?
-Może Krzysiek?
-po moim trupie
-Będziemy musieli coś wybrać..
-Jest dużo ładnych imion... Nazwijmy go Wiesiek..- rzuciłam chociaż wiedzialam, ze P. nie cierpi tego imienia.
-Już lepiej Żyrandol

sobota, 26 października 2013

5 miesiac

Zaczęłam w poniedziałek 5 miesiąc. 
Obwód brzucha: rano 78 wieczorem nawet 83!
Waga: rano 50,4-50,7 wieczorem 51,2-51,8 czyli dalej nie bardzo mogę osiągnąć wagę sprzed ciąży.
Rozstępy- na razie brak.
Zachcianki- oprócz tego, ze codziennie muszę zjeść coś słodkiego albo napić się słodkiej herbaty to brak.
Samopoczucie- o wiele lepsze niż we wcześniejszych miesiącach. Nie wymiotuje, jestem na siłach.
Objawy ciąży- nie dopinam się już w spodniach. Musiałam zapięcie poszerzyć o frotkę do włosów. Brzuchol ukrywam pod swetrami w rozmiarze M/L/XL. 

Szukamy imienia dla dziecka. To znaczy dla chłopca już teoretycznie wybrał P., tylko Młodszej się nie podoba. Dla dziewczynki mam wybrać ja.  8 lat temu jak szłam na studia podobało mi się imię Lena. Ale teraz dużo dziewczynek ma tak na imię. W każdym razie sięgnęliśmy po ranking imion nadawanych w Warszawie i.... znaleźliśmy imiona, którymi nazwiemy można skrzywdzić dziecko od urodzenia. I nie mówię tu o Nikoli i Brajanie czy Dżasminie. Są gorsze imiona. Np. Jeżyna, Jarzyna, Mrówka, Fontanna, Barabasz, Belzebub, Myszon, Żyraf.

-To może po którejś babci imię?
--No nie wiem... Barbara..
-U mnie Maria...
-To może po prababci...?
-Felicja i Stanisława
-U mnie Wiesława, Halinka, Anna *.. to by mogło być i Emilia...
-Emilia ładnie..
-Oj nie dam córce Emilia.. jeszcze odziedziczy charakter po po babci! 

Propozycje z kawałów. Aldona z pękniętego kondoma, Mietek z przeterminowanych tabletek, Wincenty za późno wyjęty i Tomasz - nie chciałaś w d@#ę  To-masz.

Zakupiliśmy  wielką książkę z  obrazkami  instrukcją jak kąpać dziecko, jak karmić, jak przewijać, jak nosić i tak dalej i tak dalej i czytamy po fragmencie na głos na dobranoc. Dodatkowo ja przerzuciłam się na gazety dla przyszłych ma

piątek, 11 października 2013

16 tydzien

A raczej jego koniec Wg wcześniejszych wyliczeń dzisiaj jest 16 tydzień i 4 dzień. Ze środowego USG wychodzi, że to już wczoraj zaczął się 17 tydzień. . Dziecię duże, trzyma się za uszy, a nogi zakłada za głowę. Wszystko w normie. Wyniki badań też. Wczoraj pani doktor była milsza ale z 10 razy zapytała mnie czy dobrze się czuje. Czuje się dobrze, nic nie boli oprócz stóp ale to zawsze mnie bolą. Jedynie waga mnie przeraża. Wczoraj ważyłam 51,3 kg w ciągu dnia, rano ważę koło 50,4 kg. Mało. Zwłaszcza, że przed ciążą wskazywała 52,5 ! Naprawdę dużo jem i podjadam tylko wcześniejsze poranne mdłości sprawiły, że waga spadła na początku ciąży do 47 kg. Brzuch coraz bardziej widoczny, rano mniejszy wieczorem osiąga spore rozmiary. Zachcianek ciążowych brak. W pracy dalej nie powiedziałam, chodzę luźny swetrach. Dobrze, że piersi mi sporo urosły to teraz swetry zawisają na nich i luźno opadają na brzuch. Dalej mam talię i alej nie mam rozstępów na brzuchu i dalej nie ćwiczę, a muszę zacząć.


Ten weekend u rodziców P. ale wyjeżdżamy dopiero jutro. Kolejny weekend w Zakopane. Prawdopodobnie. Z P. słodko i miło. Dba o mnie, zawozi do lekarza, tuli.
-Jak zacznę rodzić, a będą takie korki na drodze jak dziś to Cię zostawiam w samochodzie, a sama idę na tramwaj!

Z wyprawki nie mamy nic. A co tam. Jeszcze 4 miesiące nam zostało. Tak samo ciężko zebrać nam się do ustalenia ślubu cywilnego. 
-Teraz to jesteś moją konkubiną
-Brzmi strasznie.
-No niestety. Jeszcze troszkę i zmienimy ten stan.  

wtorek, 8 października 2013

Kontratak

Tak jak się spodziewałam to nie koniec wojen ślubnych. Myślałam,  że jak powiem mamie, że planujemy ślub na jesieni przyszłego roku to temat ucichnie (skomentowała, że na jesieni to za zimno I lepie jw lecie). Nic bardziej mylnego.
Wpadkę zaliczyła sąsiadka młodsza ode mnie o 8 lat. Trochę tam było zamotania co do ojca dziecka ale już się wyjaśniło. No i ślub w święta. Czyli skoro Edek z synem urządzili ślub w 3 miesiące, ta sąsiadka niespełna w dwa to czemu ja nie chcę ślubu w styczniu w karnawale. Miał m się odezwać, że jesień była za zimna to styczeń też raczej cieplejszy na ślub nie będzie.Oczywiście padły słowa, że potem się nie zmobilizujemy. Najwyżej.
- Ją męczy babcia, ona męczy mnie...
-To może lepiej wziąć ten ślub?- spytał P.
-Nie w 7 czy 8 miesiącu. Teraz na weselu byłam wykończona i nie chcę bać się o dziecko tak blisko porodu. W 7 miesiącu to ja wyprawkę mogę planować a nie wesele.
-To powiedz, że ja nie chcę do Ciebie nie będzie tej sprawie się odzywać ale czuje, że będzie Młodą i Młodszą nakłaniała by wpłynęły na naszą decyzje.Jak tak alej pójdzie to powiem, że jeszcze jedno słowo o ślubie i żadnego ślubu nie będzie nigdy.
-No w sumie zmusić Cię nie może do niczego.
-Bardziej boje się, że będzie chciała postawić nas przed faktem dokonanym. Wpłaci zaliczkę na salę, zamówi termin u księdza, wybierze orkiestrę.
-Wtedy się podziękuje I zwróci kasę.
Jeżeli sprawa nie ucichnie to obiecuję, że dam Ani zezwolenie, by przebiegła z transparentem informującym o mojej ciąży przez wieś. Nawet będę człapać tuż za nią z tą i megafonem i potwierdzać tą informacje. Może takie argumenty mamę przekonają.
My weżniemy ślub kościelny ale nie teraz. Teraz są dni gdy jest dobrze, a są, że umieram. Wczoraj rano po spożyciu soku pomarańczowego poszłam postraszyć wodnika, chociaż myślałam, że poranne nudności są już za mną. Na weselu w weekend modliłam się o to by dotrwać do północy w 7 miesiącu czy tam w 8 będę się modliła by wytrzymać do 20.
Co do wesela kuzynki. Było mało osób. Nasza ekipa (tata, bracia siostry z partnerami stanowili 21 % gości) Ogółem gości było łącznie 42 osoby!
-Obliczyłam I wyszło mi, że na mojej komunii było tylko 10 osób mniej -stwierdziła Młoda.

Ogólnie brakowało mi zabaw weselnych. Ja naprawdę lubię jak coś się dzieje. Z racji, że ja co jakiś czas musiałam zejść z parkietu to w sumie bardzo nic się nie działo. Była jedna zabawa I dopiero oczepiny o północy. Przy czym  myślałam, że nie dotrwam do oczepin. Ale nie tylko ja. Po północy zaczęłam odwozić gości. Naprawdę to największą atrakcją była próba odebrania ciupagi drużbie. Jest tam taki zwyczaj, że świadek do kościoła wchodzi z ciupagą ozdobioną w kwiaty I jego zadaniem jest nie dopuszczenie, by ktokolwiek przejął ją do północy. Gdyby komuś się udało to byłby wstyd dla rodziny I świadek płaciłby za wódkę. Na początku wiedzieliśmy tylko, że trzeba ją odbić ale nie wiedzieliśmy dlaczego. Więc było kilka prób ale przyznam szczerze, że dobrze jej pilnował ;) Jutro idziemy z P. do lekarza. Coraz większe katary I coraz większe osłabienie I chęć lenistwa zmusza nas do wyżebrania L4. Zwłaszcza, że ten oczekiwany weekend miał być wolny I spędzony w łóżku, a okazuje się, że niestety musimy jechać do P. Jego samochód jest u mechanika i wróciliśmy do Krakowa samochodem jego rodziców. Naprawdę od sierpnia nie mieliśmy weekendu tylko dla siebie, by poleżeć, pooglądać telewizje czy dosprzątać mieszkanie, by porozmawiać na spokojnie, po planować wszystko.
Jutro rano lekarz, popołudniu USG. Wczoraj zaczęłąm 16 tydzień. Jak ten czas leci!!! No i powoli brzuszek się pokazuje. Chodze w luźniejszych swetrach. Co najlepsze wszystko idzie do przodu, a nie w boczki. Tylko waga mnie niepokoi. Od dwóch dni gdy ważę się o poranku to wskazuje tylko równe 50kg. Troszkę mało.

czwartek, 3 października 2013

1:0 dla babci


Tak jak już wcześniej wspominałam mój stan jest ukrywany przed babcią. Aby wszystko pozostało w tajemnicy o mojej ciąży oprócz starszego rodzeństwa I rodziców nikt z rodziny nie jest informowany o tym, że z P. zostaniemy rodzicami. Na razie obstawiamy czy Młody się popłacze jak się dowie, że zostanie wujkiem. W każdym razie wszyscy mają ochotę dzielenia się wiadomością, by wywołać szok, ba! Są nawet odważni, na tyle by osobiście powiedzieć to babci ale jest zakaz. BABCIA NIE MOŻE SIĘ DOWIEDZIEĆ. Tak więc Młoda na razie mówiła Młodemu tylko tyle, że będzie niespodzianka i to ogromna  ale w innym terminie.
-Młodsza jak się dowiedziała o tym to nie mogła uwierzyć i aż się popłakała.
-Powiedziałaś jej, że zacząłem jeść pomidory? - zapytał Młody.

Prawie porównywalna wiadomość.  No nic w każdym razie musiałam powiedzieć Ance, która rozumie cała sytuacje, bo ma podobną babcię z charakteru.  Obiecała do czasu, aż się babcia nie dowie milczeć jak grób ale jak już powiem naszej babci to wtedy ona zrobi transparent i przebiega całą miejscowość krzycząc, że “Kokos jest w ciąży”.  A  ona do tego jest zdolna. 
W weekend jak byliśmy w domu, mama pojechała w odwiedziny do babci. Oczywiście zaczęło się o tym, że z P. mieszkamy bez ślubu i trzeba w końcu coś tym zrobić (mieszkamy razem 4 miesiące). Coś trzeba no, bo co ludzie powiedzą. Ludzie mnie obchodzą tyle co zeszłoroczny śnieg, dla babci jednak są ważnym punktem odniesienia tak jak to bywa na wioskach.  Więc po powrocie mama zaczęła napominać, że syn jej kolegi z pracy teraz w  trzy miesiące zorganizował ślub i że w  sumie sala weselna jakaś w okolicy w styczniu powinna być wolna.  Potem pokazała mi listę rzeczy które potrzebne są do ślubu kościelnego, wstępnie już nawet obliczyła ile osób trzeba zaprosić.  No tak zawsze w swojej wizji widziałam siebie w białej sukni w 8 miesiącu ciąży na swoim własnym weselu zimą.  Trzeba było to rozegrać inaczej. Najpierw tak jak mała dziewczynka poskarżyłam się cichaczem Fatherowi. Tata który do babci nie jeździ, do której prawie wcale się nie odzywa i z którą nie chce mieć nic wspólnego stwierdził, że albo w końcu tam pojedzie albo poczeka, aż babcia nas odwiedzi i jej powie, by zakończyć to przedstawienie.  No, bo niby wszystko ustalone, że rodzice się nie wtrącają, że mamy robić po swojemu, a tu nagle okazuje się, ze mama wciąż boi się babci i stara się zrobić “coś”, by chociaż trochę uspokoić jej “gniew”.  A babcia potrafi być baaardzo krytyczna.  Babcia czepia się nas o wagę chociaż mamy w normie, a jej waga zostawia trochę do życzenia (“Na pewno tyle nie ważę waga jest popsuta! Przecież to niemożliwe, że ważysz mniej niż ja!”), czepia się mamy ubrań.
-Taka sukienkę sobie kupiłaś? To nie dla Ciebie. Ja kupiłam sobie na bal emeryta taka, że wszyscy mówili, że z sześć stów musiałam za nią dać, taka ładna.

-Chyba sobie ją, aż pożyczę na wesele od babci- stwierdziła Młodsza.

Jedynie taty się osobiście nie czepia, bo tata omija ją jak diabeł święconej wody. Co nie przeszkadza czepiania się na odległość w rozmowie z innymi.

-Jak się okazało, że sąsiadka jest w ciąży to babcia komentowała, że jak można do ołtarza z brzuchem iść. Jak później wyszło, że ciocia też jest w ciąży to mówiła, że co tam najwyżej wódka z wesela na chrzciny zostanie- powiedział Father.
- U nas może z chrzcin na wesele zostać.
-Ale jak chce być przy tym jak powiedziecie babci. Musze zobaczyć jej minę!
Dużo osób chce to zobaczyć, więc albo wpadniemy do niej całą zgrają na kawę albo nagramy z ukrytej kamery. Wtedy będziemy mogli to odtwarza na bieżąco i pokazywać znajomym w czasie imprez, a filmik na youtube osiągnie rekordową oglądalność.