środa, 20 listopada 2013

Płeć ma znaczenia

Leżymy w łóżku z P. Światło zgaszone, powoli zasypiamy ale ja rozpoczynam dialog, a raczej monolog.
-Tak mi się przypomniało, czytałam ostatnio na jakimś blogu, że jedna dziewczyna ble ble ble ble. Ble ble ble ble... ble ble ble... ble ble ble ble, ble ble. Ble ble ble ble ble...
P. zaczyna się okropnie śmiać.
-Co się stało?
-Właśnie sobie uświadomiłem, że TY coś do mnie mówisz, a ja nie mam pojęcia o czym mówisz. Mogłabyś opowiadać cokolwiek, a aj jestem wyłączony.
-Spokojnie mi to nie przeszkadza, mogę mówić nawet jak mnie nie słuchasz. Tak więc ona ble ble ble...
P. już się nie śmiał. Nie rozumiem dlaczego.

Do Krakowa przyjechała w odwiedziny sąsiadka zza płotu. A. tym razem ograniczyła ilości i wielkość bagaży. Miała spać u Młodszej w pokoju, a tam zmieści się tylko ona i walizka. Ona i większa walizka nie maja prawa się zmieścić. Nie mówiąc już o niej i dwóch walizkach. W każdym razie podjechaliśmy tam z P. na herbatę.  Dziewczyny drinkowały. Oczywiście główny punkt programu to ploty i ploteczki.
-Słyszałam, że Twoja kuzynka urodziła.
-No! Ale były cyrki podobno. Zajechali na porodówkę, a ona się darła, że mają coś zrobić, no bo ją boli. Krzyczała cały czas. Szedł jakiś stażysta to go złapała i zaczęła dusić i mówić, żeby sprawił, by nie bolało. On do niej  że nic nie może zrobić, bo jest tylko na stażu, a ona, że ja to nie obchodzi.
-Dlatego nie chcę by P. był przy porodzie. Zabrałabym Młodą lub Młodszą  ale sądzę, że po wszystkim żadna nie chciałaby rodzić. 
-T już to widzę- odezwała się Kręcona.- Zapewne podejdziesz do kogoś powiesz: przepraszam, bo ja rodzę co mam robić? Lekarz odpowie, że teraz nie ma czasu, a Ty sobie usiądziesz i powiesz  że spokojnie poczekasz, że wszystko jest ok. Potem powiesz, że urodziłaś i żeby sobie nie przeszkadzał tylko podał Ci nożyczki to sama dasz radę odciąć pępowinę, potem, by im  dalej nie przeszkadzać ubierzesz  się i pojedziesz do domu.
-A jak urodzę w drodze do szpitala w taksówce  to zaraz po porodzie wysprzątam gościowi samochód i będę milion razy przepraszać za to, że mu fotele poplamiłam.


-A czuje już Pani ruchy dziecka?
1. Pierwsze poczułam zaraz około 17 tygodnia chociaż wtedy nie zdawałam sobie sprawy co to jest. 
2.Kolejne były takie jakby delikatne bąbelki uderzające o ścianę brzuchu.
3. Maleństwo z czasem odkryło pępowinę czy też jakieś jelita i co najmniej raz dziennie pociągało za nie..
4. Lubi też się bawić w chowanego pod żebrami. (Nieprzyjemne uczucie zwłaszcza, że gdy przekręcam się w celu wyciągnięcia dziecka z tego miejsca to mam dziwne wizje, że mogę mu krzywdę zrobić)
5. Ruchy pod tytułem nie lubię bigosu, bo na kolacje był bigos. To co działo się niedawno było  przerażające. Bo wyglądało na to, że dziecko chce przebić się przez mój brzuch i wyjść na zewnątrz. Uderzenia były naprawdę mocne. Aż podskakiwałam na łóżku. P. jako niedowiarek musiał dotknąć brzucha.
-Co to było?- zapytał odskakując na bok.
-Ono kopie...
-Aż tak?
-Niestety. Już bije matkę, a dopiero takie małe. Będzie kara.
-Zakaz wychodzenia..
-I na komputer.. i na PS3..
-Tak przez miesiąc...
Grunt to od razu wyznaczyć dziecku granice.

Ono ma płeć.  Wszystkie domowe sposoby okazały się fałszywe. Tzn nie próbowaliśmy tego z sikaniem na ziarno pszenicy i żyta. W każdym razie Ono jest dziewczynką. Imię mamy wybrane już wcześniej.  Było już kilka uwag co do imienia, sama też mam wątpliwości ale kto ich nie miał?
Idąc na studia twierdziłam, że moja córka będzie miała na imię Milena( pierwotna wersja Lena ale stwierdziłam, że to zbyt wymyślne na tamte czasy). Z P. zastanawialiśmy się nad  prostymi zwykłymi imionami: Ania, Natalia, Ola,.... I tak przeszło do mniej zwyczajnych imion. Propozycja P. się spodobała. Imię pasuje do nazwiska (chociaż do nazwiska P. pasują wszystkie imiona). I jeżeli nic się nie zmieni, to nasza córka będzie miała na imię Aurelia. 
Co prawda już się boję kłopotów z pisaniem imienia przez niektórych typu : Ałrelia, albo Ałrelja ale nawet najprostsze imię można zepsuć. U mnie przez 3 lata w legitymacji studenckiej pisało „Małogrzata”. A mama w dowodzie rejestracyjnym miała  napisane „Barabara”. 



Wczoraj tak jak zawsze zanim zwlekłam się z łózka milion razy nacisnęłam przycisk „drzemka” na komórce. Tak jak zawsze śniadanie zjedliśmy razem oglądając wieczorne wczorajsze wydanie Faktów. Później tak jak zawsze umyliśmy razem zęby w łazience, poprzypominaliśmy sobie nawzajem o kluczach, kanapkach i „odznakach”. Tak jak zawsze razem wyszliśmy z bloku iii.. zupełnie inaczej udaliśmy się na tramwaj w celu oszukania krakowskich korków. W tramwaju porozmawiałam sobie 9 a raczej ona wygłosiła monolog) ze staruszką, której P. ustąpił miejsca. Pani była pewna, że jestem licealistka (ha! Widzisz Młodsza? Ustępują mi miejsca nie dlatego, że staro wyglądam tylko dlatego, że ciąże zauważają ;p). Pani z milion razy zapytała mnie czy P. jest dobry dla mnie i czy się mną opiekuje, bo jak nie to ona może go wychować ;) W każdym razie staruszka była sympatyczna. Potem razem z P. pokonaliśmy schody na trzecie piętro i weszliśmy za wielkie drzwi. Tam odpowiedzieliśmy na kilka pytań, podpisaliśmy parę dokumentów, potem spotkaliśmy się z panem w skórzanej kurtce, kolorowej koszuli i apaszce. Pan nas poinformował o kilku szczegółach i już było po. Tak więc skoro już wszystko zaklepane to 18 stycznia o godzinie 11 wstępujemy w związek małżeński. Teraz zostało rozkminić co z obrączkami (nie są wymagane, brać, czy nie brać, złote czy srebrne), moim bukietem i sukienka( ale to bliżej daty sprawdzę czy w coś się jeszcze mieszczę) kupić szampana( dla mnie i dla Młodego piccolo), znaleźć restauracje.
P. zadzwonił do rodziców, by ich poinformować wcześniej co i jak. Będą mieli czas na wytłumaczenie Oskarowi dlaczego zostanie sam w domu (może nie zupełnie s am, zapewne ciocia będzie z nim). Już wiadomo, że na noc w Krakowie nie zostaną, bo by się Oskar zapłakał. Jest tak duży ale ciągle pcha się na kolana co nie jest mile widziane, bo waży jakieś 50 kg. Oskar uwielbia wszystko co słodkie więc nie można go zostawić w pokoju z ciastkami na stoliku. Lubi też owoce, nie gardzi orzechami, jabłkami, pomarańczami czy też kiwi. I wszystko byłoby do pojęcia gdyby nie to, że Oskar to pies i to prawie 12 letni. Rodzice P. nie mogą nocować poza domem, bo pies bez nich nie zaśnie. Więcej problemów niż z dzieckiem ;)

Z innych rzeczy około ślubnych miałam problem z wyborem nazwiska. P. zezwolił mi nawet na swoje panieńskie ale nie byłam do tego przekonana. W końcu zdecydowałam się na dwuczłonowe i kiedyś będę płakać jak mi przyjdzie podpisać np. 20 papierków pod rząd. Moje imię to 10 liter+ panieńskie nazwisko to 8 liter plus nazwisko P to 9 liter. Jego jest znane i z moim imieniem ładnie się komponuje i nie powiem, bo już ktoś w show biznesie takie nosi. Moje panieńskie ma jakieś 400 osób w Polsce, jest mało znane i ciężkie do napisania ale jest moje- na nie pracowałam te 26 lat. Tak więc zostało dwuczłonowe.
M********* C*******- O********.
Oczywiście przedstawiać się będę tylko jednym, tam gdzie to możliwe będę podpisywała się jednym.
Zaczął się 6 miesiąc waga o różnych porach dnia różna od 53.3 do 54.6. Obwód brzucha 86-88cm. Humorków brak, rozstępów brak, zachcianek brak, energia jest. W takiej ciąży mogę być. W pracy już wszyscy wiedzą. Szefowa dowiedziała się przed podpisaniem kolejnej umowy. Ekipa z pokoju wczoraj.

-Zosia jest ładna- powiedziała Kręcona.
-Nieeee...-padło z naszych ust.
-Czemu?
-Bo kojarzy się z ciotunią.
-Tą od landrynek?
-Tak.
Teraz szybka historyjka. Ciotunia jest siostrą drugiej zony dziadka, a zarazem naszej prawdziwej babci Jest więc ciocią taty. Miala szczegolne zamiłowanie do Młodszej. A dokładnie łapania ją za policzki i mówienia jakie piękne pucie-musie mojej kochanej wnuczki są. Mysie-pysie babcine serduszka. Gdy Mlodsza podrosła to pojawil się Młody, który dosiadł możliwości bycia wypucowanym, wymisianym i wykochanym przez ciotunię. Raz załapała się nasza małoletnia kuzynka Nata.
-Co to za baba? I co ode mnie chciała? Nie jestem jej wnuczką- nie kryła oburzenia.
Ciotunia swoje ofiary wypatrywała z balkonu i o dziwo miała dobry wzrok. Potem zapraszała do siebie gdzie częstowała landrynkami znalezionymi gdzieś za telewizorem lub na regale między książkami. Landrynkami zapewne 600 lat temu raczył się Władysław Jagiełlo podczas bitwy pod Grunwaldem ale z racji grzeczności nieliczni z nas częstowali się nimi. Krążą pogloski, że tak naprawdę te landrynki były serwowane podczas chrztu Polski ale na to nie mamy jednak dowodów.
Ciotunia nie jest złą osobą ona wszystkich kocha ale za bardzo. Zwłaszcza swoje córki, ktre oszukują ja na każdym kroku. Ciotunia jest po prostu męczącą osobą. Przebywanie dłużej w jej towarzystwie sprawia, że po nadmiaru: słoneczek, misiów-pysiów i babcinych szcz ęść ma się ochotę dla równowagi ubrać na czarno, pójśc na koncert have metalowy czy wypić tanie wino w parku z gimnazjalistami.
Leżymy w łóżku wieczorem.
-Zosia jest ładnie...
-Nie....

4 komentarze:

  1. Moja koleżanka dała córce Aurelia-śliczne,bardzo dziewczęce imię:)
    Ja swojego nazwiska nigdy bym nie zmieniła, w Polsce nosi je 12 osób, dzięki niemu jestem taka wyjątkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahha no padła jak przeczytałam Barabara!!! :) Ja chciałam córkę Lenę...a teraz to już też sama nie wiem :) bardzo fajny z dystansem post ;) kobieta w ciąży z jajami, ze tak powiem heheheh

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedziałabym coś na temat całej notki, ale tak się uśmiałam, że ... nie wiem co mam napisać. Imię bardzo mi się podoba, dobrze mi się kojarzy. Po za tym mój szwagier miał gdzies w papierach napisane Andrzej, przez ż. :P

    OdpowiedzUsuń