czwartek, 26 września 2013

Męsko

-Kuba... podoba mi się imię Kuba...-powiedział partner gdy leniwie leżeliśmy w łóżku. -To już nie chcesz, by syn miał na imię tak jak Ty?- zapytałam ostrożnie.
-Nie, za dużo z tym problemów...


To akurat prawda. Brat I tata mają tak samo na imię. Gdy dzwonił telefon i ktoś mówił “ można Jaśka prosić do telefonu” zadawałam pytanie czy junior czy senior. Mama tez pytała czy mały czy duży. Młodsza szła na łatwiznę, mówiła “Jaśka ktoś chce, ustalcie między sobą którego”.  Telefoniczne zaplątanie było zawsze. Zdarzały się też inne przypadki...

Brat był podajże na 2 roku studiów w Krakowie. Pewnego dnia zadzwonił do Niego tata, że przyszło mu pismo z  wojska, że ma stawić się na szkolenie. Brat akurat był po zdanej sesji, a że do wojska nie pałał miłością wziął zaświadczenie, że studiuje i że nic nie mogą od niego wymagać. Udał się w rodzinne strony, by pokazać zaświadczenie. Okazało się, że cała wycieczka jest niepotrzebna, bo komisji chodziło o innego “ Jana” zamieszkującego nasz dom. Co najlepsze tata za młodu dostał kategorię nie zezwalająca na pobór jego do wojska. Przez te 30 lat nic nie zmieniło się na lepsze. Tata miał już już prawie 50 lat, wzrok, był jeszcze słabszy. W sumie mogli go dać do walki z czołgami ale chyba wręcz, bo brzuch przez te lata zdobyty prawdopodobnie nie pozwoliłby mu na wejście do czołgu.

A ogólnie to nie wiem czemu dalej mówimy, że to będzie liczba pojedyncza rodzaju męskiego. A co jeśli będzie liczba mnoga rodzaju żeńskiego? Kubusiowa I Jakubinka? O Boże, dopiero za tydzień na wizycie upewnimy się albo i nie co do ilości i płci.

-Ale Ci dobrze będziesz siedziała rok z Ono w domu...
-Taaaa... dobrze mi... Będziesz wracał z pracy a z nim się bawił.
-Będę grał z nim na PS3.
-Wtedy już będzie PS4- odezwała się Młoda.
-Boże nasze dziecko pierwsze słowo jakie wypowie to będzie Pad albo Diaaaaaaaabloooooo.


-W marcu wywiozę Cię do domu, przyjadę po dwóch latach i zobaczę jak się sprawy mają..
-Jak Ono będzie umiało grać to wracamy, jak nie to mam je nauczyć grać.
-Tak będzie.

poniedziałek, 23 września 2013

4 miesiac

Zaczynam czwarty miesiąc ciąży i co słyszę na “dzień dobry” od teściów?
- Boże jak schudłaś! Sama skóra I kości.
No dobra ja wiem, że ciąża kojarzy się z wielkim brzuchem i jeszcze będę marzyć aż ktoś powie mi że szczupło wyglądam ale ostatnio wszyscy mówią, że na mnie wisi. Przez ostatnie miesiące bardzo mnie wymęczyły mdłości i moja waga spała do 47 kg. Jeszcze półtora kilograma i dojdę do wagi sprzed ciąży. Oczywiście jak przytyję. Bo jak na razie zamiast w górę moja waga spadała w dół.
-Ona od początku ciąży wygląda strasznie. Tak jakby była ciężko chora- rzekł Superman.
Nie ma to jak wsparcie chłopaka, dobrze, że chociaż byłam u fryzjera, bo teraz to, by mnie rzucił. Z drugiej strony gdyby to on co rano po śniadaniu straszył wodnika w sedesie głośnym "bleeeeee", gdyby ciągle go mdliło, a w nocy śniły mu się cały czas jakieś głupoty, a każdy krok powodował ogromne zmęczenie to by wiedziała dlaczego mam cienie pod oczami.
-A kto prowadził?
-Ja.
-Nie balas się?
-Niby czego? Jedynie to oni mogli się bać.


Nie wiem czemu inni jakoś panikują jak słyszą, że po pracy w piątek to ja jechałam 200 km samochodem. Brzucha jeszcze nie ma. Czuje się dobrze, zwłaszcza, że wypiłam w piątek kawę. Gdyby było coś nie tak to nie zgłosiłabym się jako chętna do siedzenia za kierownicą. Na szczęście mało kto wie, że jestem w ciąży, bo by się zaczęło. Ogólnie wiem, ze muszę uważać ale... na razie to wszyscy wokół mnie uważają. Nie palą przy mnie, starają się dźwigać moje zakupy, jak są przeziębieni to trzymają się z dala ode mnie. Nawet mama Supermana nie zeszła ani razu na dół w niedziele, bo czuła, że ją coś rozkłada.
A co do kawy. Odrzuciło mnie na początku drugiego miesiąca. Tak konkretnie. Wcześniej przeżywałam katusze z powodu braku kofeiny w żyłach. Potem organizm po detoksie jakoś przyjął do wiadomości, że kofeiny nie ma i trzeba działać dalej. No i nastał piątek. Pogoda istnie "depresyjna jesień", niewyspanie z powodu koszmarów, i o 14 poczułam, że zasnę ... Wysłałam więc smsa do Supermana, że łamię zasady i będę piłą kawę ( pilnuje mnie okropnie, nawet chipsów nie pozwala mi jeść, Młoda musiała mi po kryjomu podawać po kilka). Niby nie robiłam kilku rzeczy na raz ale jakimś dziwnym trafem wysłałam mu smsa "poddaj się muszę sobie zrobić każę bo nie zasnę". Superman chyba też wyczuł po smsie, że kawa jest mi potrzebna, bo dał zezwolenie na jedną. A wracając do snów. Ja wiem, że w ciąży są często sny o dzieciach ale u mnie takich nie ma. Śni mi się za to często gęsto coś w stylu koszmarów. Dodatkowo każdy sen jest strasznie realistyczny, i zdaje mi się, że cała noc mi się coś śni zwłaszcza, że pamiętam sny po przebudzeniu. Jak nie śnią mi się naloty samolotowe, to śnią mi się jakieś czarownice, którym głowy rozwalamy o betonowe słupki, a dziś śniło mi się miedzy innymi, że Młoda miała własną firmę budowlaną i zabetonowywała w ścianach krakowskie gołębie. Sądzę, że dużo osób było by jej za to wdzięcznych, może mniej wdzięczni byliby lokatorzy którzy mieszkali, by w takich mieszkaniach. Próbowałam znaleźć coś w internecie jak pozbyć się snów w czasie ciąży. Podobno mam nie jeść na noc (nie jem godziny do dwóch przed snem), podobno po przebudzeniu mam popatrzeć w okno (patrzę zawsze, bo mam tak łóżko skierowane), podobno mam nie spać na ręce ( nie wiem czy śpię), mam się wyciszyć przed snem (staram się). W każdym razie postanowiłam zastosować inną metodę. Metodę taką jaką stosuje się wobec małych dzieci. Położyłam się w skarpetkach. Dałam się utulić Supermenowi tak, że dopiero z jego uścisku oswobodziłam się o 1 w nocy gdy mój pęcherz powiedział dość. O dziwo w łazience stwierdziłam, ze jeszcze mi nic się nie śniło. Wróciłam do łóżka przytuliłam się do Supermana i resztę nocy śniły mi się głupoty.  Do końca ciąży się nie wyśpię.
Przyjechała dzisiaj po pracy Młodsza wraz z Młodą. Wraca Superman. Patrzy na materac.
-Boże myślałem, że przyjechałaś tu spać ze swoim materacem.
Młoda rozmawia przez telefon ze swoim pantoflem.
-Ogólnie jest ok, więc ja się stąd nie ruszam....
-Ale jak?- pyta Superman ze strachem.
-Ona mówi o pracy, nie o mieszkaniu u nas.
-Już się bałem.


środa, 18 września 2013

Po przeprowadzce

-Młodsza przyjeżdża jutro do Krakowa- rzuciłam znad laptopa.
-Ale jak...???- zapytał P. nieco wystraszony.
-No normalnie, do pracy, tam gdzie Młoda
W oczach Supermena dalej był strach. No rozumiem gdybym mówiła o kimś innym ale chodziło o moją siostrę, która była niższa od Niego o około 20-30 cm.. Dopiero po chwili zrozumiałam skąd się wzięła ta panika.
-Spokojnie, nie będzie tutaj nocowała tylko u Bartka.
Kamień spadł mu z serca. A jego uderzenie było słychać w promieniu kilkunastu kilometrów.
-Już się bałem. Przecież mamy już dwóch Rumunów, gdzie pomieścić resztę. 

10 dni temu przeprowadziliśmy się z jednego końca Krakowa na drugi. Pomogła nam firma “Doktor Ty masz większy samochód to pomożesz nam się zwieść”. Doktor nie odmówił. Chociaż Supermen widząc wystający materac oraz elementy łózka z samochodu Doktora przewożone przed północą w sobotę bał się. Że hasło przewodnie Doktora “Będzie Pan zadowolony” tym razem nie będzie miejsca. Okazało się, że Doktora “firma” jest solidna. Pomógł zanieść wszystkie worki na górę I zostawił wkrętarkę byśmy mogli złożyć swoje łózko. Ale byliśmy tak wykończeni, że padlismy na materacu w salonie, gdzie znajdował się malutki skrawek wolnego miejsca nei obleganego przez 120 litrowe worki z biedronki z naszymi rzeczami. W każdym razie nasze nowe mieszkanie było wielkie. Dla nas było wielkie. Wczesniej dzielilismy pokój o wielkości ok 8 m 2. Teraz mieliśmy dla własnej dyspozycji salon połączony z aneksem kuchennym, sypialnie, przedpokój, łazienkę I balkon. Mielismu dla siebei tylko do niedzieli wieczorem, bo wieczorem przyjechałą Mloda. W poniedziałek dojechała szwagierka- siostra Supermena. Tak więc zamieszkiwaliśmy nasze nowe mieszkanko w czwórkę. Dziewczyny rozłożyły się w salonie na dmuchanych materacach z których przez noc schodzilo powietrze, my miałyśmy swoją sypialnie. Kolejnych gości nie byłoby gdzie ulokoewać.

-Jest jeszcze dużo miejsca- odezwała się Młoda- Stolik, lada pomiędzy kuchnią, a salonem, kawałek podłogi w kuchni.

-Ostatecznie zostaje wanna i balkon, bo w sypialni nie przyjmujemy gości.Skoro jest tak dużo miejsca to w sumie można Młodszej i Bartkowi zaproponować,  by zamieszkali u nas. Będzie jak za studenckich czasów
.

Wczoraj wyszło, że i Młoda i szwagierka zostają do końca miesiąca. Ogólnie mi chyba już wszyscy się przyzwyczailiśmy do siebie na tyle, by bez skrępowania przebywać razem na mieszkaniu.

- Od razu ostrzegam, że jak urodzę Onego to przez tydzień po powrocie do domu nie chce gości. W szpitalu możecie mnie odwiedzić ale w domu nie.

-Przykro mi ale mama już planuje urlop na marzec- powiedziała Młoda.

-Oczytałam się dużo, że często młodzi rodzice po prostu potrzebuje ciszy i przestrzeni, by odnaleźć się w nowej sytuacji. Ja wiem, że mama, by się wszystkim chciała zajmować, a boję się, że jakby mnie pouczała to bym nie wytrzymałą i zaraz doszła do wniosku, że jestem złą matką. A tak mam tydzień na poznanie własnego dziecka zanim zrobi to ktoś inny. Chociaż sądzę, że mamie będzie ciężko przyjąć te argumenty...
Co do Onego to śniły mi się bliźniaki. Ja wiem, że ostatnie USG ( robione w 6 tyg i 4 dn.) nie wykazało liczby mnogiej ale jak dziś rano się obudziłam to przypomniało mi się, że noc przed zrobieniem testu śniło mi się, że jestem w ciąży. A ja często miewam takie dziwne sny z urywkami jakby z przyszłości. W każdym razie z racji, że na razie nie znamy płci dziecka postanowiliśmy mówić o nim Ono, a nie Ona czy On. Dziwnym trafem oboje stawiamy na chłopaka i z Ono zrobił się Ony. W każdym razie muszę poczekać, może za dwa tygodnie będę wiedziała czy Ony ma  coś pomiędzy nogami.