środa, 6 listopada 2013

o wszystkim

Wczoraj zaczęłam 20 tydzień ciąży. Rano byłam u lekarki, która pochwaliła mnie chyba pierwszy raz w życiu. Była zaskoczona jak bez leków i tylko dzięki i zdrowemu odżywianiu można tak bardzo poprawić wyniki badań. Nie ma potrzeby bym przyszła wcześniej niż za miesiąc. Mam tylko pójść na USG i test obciążenia glukozą. No i pojawia się problem, bo... Mam prywatną opiekę medyczną za całe 1 zł za miesiąc. Jest kilka placówek w Krakowie. Akurat USG na które mam pójść znajduje się w jednej z tych placówek. Wczoraj pękł budynek. Wieczorem na infolinia powiedzieli mi, że rejestracja jest zablokowana w tym punkcie. Jest możliwość rejestracji dopiero na 2 grudnia. Ale pod koniec tygodnia placówka ma ruszyć i może się okazać, że badania da się przeprowadzić szybciej (ostatnim razem czekałam tydzień). P. jest niepocieszny, bo jakby się dało to JUŻ, by chciał znać płeć. Będzie musiał poczekać chociaż padła propozycja, by wybrać się na USG prywatnie gdzieś. Tylko nie wiem czy warto wydawać kasę.
Waga: 52 – równe rano. Od 53-55 wieczorem.
Obwód brzucha od 82- 86.
Zachcianki- brak.
Rozstępy- brak.
Samopoczucie- bardzo dobre.
Musze jednak zadbać nad kondycją i troszkę wziąć się w garść jesli chodzi o planowanie ślubu cywilnego. Bo na razie idzie nam to ciężko. Większe plany i zapal do tego mają moi rodzice. 
Mama- Ale kiedykolwiek kościelny weżniecie?
P. milczy..
-No kiedyś tak...

-Wystraszyliście P. dajcie spokój- odezwała się Młoda.

W każdy razie rodzice zaczęli licytować między sobą walory lokali weselnych w okolicy.
- Jeszcze nie wybraliśmy czy weżniemy tu czy w Krakowie czy u P....
Jednak jestem słabo przekonująca.
Udało się jednak ustalić wieczorem z P., że ślub weżniemy u mnie. Ogólnie rodzice plus świadkowie i tylko obiad. Nic więcej. Rodzice dalej prześcigają się w chwaleniu swoich lokali. Tata prezentuje podczas powrotu z cmentarza okoliczne punkty.
-A nie ma tu jakiejś restauracji pięciogwiazdkowej?- zapytał P.

-Jest ale chyba tylko na zamku.

-No to ustalone Zamek!
Tata informuje mamę, że P. wybrała zamek. Czyli żaden z ich typów.
-Ale nie jest to dobry pomysł... Po co taki koszty... to się nie opłaca..

-To tylko obiad. Nic więcej... Jak będzie ślub kościelny zrobimy to gdzie indziej.

-Powiedz p . , że to nie jest dobra myśl.
-Jak chce na zamku to zostanie na zamku. My za to płacimy.

I tak w głębi duszy dziękuje Bogu na to, że nie wpadliśmy na pomysł robienia teraz ślubu kościelnego, bo chyba dzięki różnym wizjom to w końcu, by się rodzice po obrażali/
Zastanawiamy się cały czas nad świadkami na ślub cywilny, na ślub kościelny nad chrzestnymi... Tak, by nikt nie poczuł się pominięty... Zastanawiamy się też nad połączeniem chrztu ze ślubem kościelnym ale wtedy musielibyśmy się w miarę szybko decydować. A raczej ja się nad tym zastanawiałam. U nas w okolicy chrzci się dzieci około miesiąca od narodzin. U P. nawet jak mają pół roku. Oboje się boimy, że przez nasz „zapał” do organizacji i planowania możemy nigdy się nie doczekać ślubu kościelnego, a tak byłoby szybko, sprawnie i dwa w jednym ;)
Tylko czy jest coś takiego jak korespondencyjny kurs małżeński?

P. mieszka w miasteczku. Tzn pochodzi z miasta, przenieśli się do miasteczka obok tego miasta jak był w gimnazjum. Ze zwierząt ma psa chociaż pamięta z dzieciństwa, ze jego dziadek hodował kury...w bloku.
Ja wychowałam się na wsi, a jak mieliśmy 6 lat znów przeprowadziłam się na inną wieś. Na starej wsi mieliśmy barany, kury, kaczki, indyki, króliki, świnie, koty i psy. Dodatkowo w domu chomiki, świnki morskie.... Po przeprowadzce w naszym domu było miejsce na chomiki (może do końca nie akceptowane przez mamę), a potem na rybki. Na podwórku za to były psy (liczba ich zależała od miotu ale zazwyczaj są to dwa dorosłe + max 11 szczeniąt. Od niedawna s dwa koty,. A ze zwierząt hodowanych mamy kury i w przejawach natchnienia mamy kaczki i króliki (te ostatnio jednak się nie pojawiają). Ogólnie zwierzaki mają zakaz wchodzenia na przednią cześć podwórka. Kury jednak nic z tego sobie nie robią, kaczki za to nie przechodzą granicy domu. Z P. jak przyjeżdżamy parkujemy za domem. ! Listopada poszliśmy na kawę do cioci i to uratowało P. przed zawałem. Gdy wróciliśmy do domu tata się uśmiechał pod nosem i wiedziałam, ze coś się stało ale on swoim zwyczajem nic nie mówił. Dopiero jak P. opuścił pomieszczenie to rzekł:
-Kaczki zaatakowały samochód P.
Ja wiedziałam co to znaczy. P. raczej nie i lepiej gdyby nie wiedział. Kaczki ulokowały się na całym samochodzie. Kto jest ze wsi wie jak ą doskonałą maszyną do szybkiej produkcji nawozu naturalnego s ą kaczki. Kaczka skubnie trawkę, ciach robi kleksa, kolejne dwa kroki skubnięcie trawy i kolejny kleks. Wystarczy pół godziny by samochód pokrył si mazią... Tata wylał kilak wiader wody na samochód ale mimo tego następnego dnia P. zauważył pióra za wycieraczką i piach. On był przerażony (gdyby zobaczył wcześniejszą wersje samochodu to by zemdlał), a my z trudem próbowaliśmy zapanować nad śmiechem.


-Młody..
-Ono..
-Będzie chłopak...
-A ja coraz bardziej czuje, ze dziewczynka

-To będziesz musiał wybrać imię ..
-To co dla chłopaka wybrałem nie podoba mi się tak bardzo.
-Jak nie Kuba to?
-Może Krzysiek?
-po moim trupie
-Będziemy musieli coś wybrać..
-Jest dużo ładnych imion... Nazwijmy go Wiesiek..- rzuciłam chociaż wiedzialam, ze P. nie cierpi tego imienia.
-Już lepiej Żyrandol

2 komentarze:

  1. My mieliśmt brać tylko cywilny. Ale po powrocie ze spaceru, zastaliśmy moją rodzinę obradującą przy stole. Okazało się, że wszystko już sobie pbcykali i wzięliśmy Kościelny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję :) Przy okazji jeśli mogę coś polecić to jest jedna fajna strona w całości poświęcona dla ciężarnych - Brzuszek.Net Mają fajny kalendarz ciąży - http://brzuszek.net/kalendarz-ciazy/20-tydzien-ciazy/

    OdpowiedzUsuń