wtorek, 21 stycznia 2014

Slubnie


Część I
Uwaga wychodzę za maż.

-Kiedy robisz wieczór panieński?
-W piątek wieczorem razem z Małą. Zrobimy sałatkę, potem będzie wieczór spa, maseczki, malowanie paznokci..... A Ty kiedy?
-Ja wieczór kawalerski mam co wieczór od dnia narodzin...

-To w sobotę będzie noc poślubna. I jeśli okaże się, że nie jesteś dziewicą to składam reklamacje i wznoszę pozew o rozwód.

-Dzisiaj co chwilę spoglądałem na swoją rękę i stwierdziłem, że z obrączką już tak ładnie nie będzie wyglądać.

Część II
Tragedia z blondynką w tle.

Nie uciekłam sprzed ołtarza, chociaż P. dzwonił gdzie jestem z jego rodzicami, bo on z moimi czekał na miejscu. Nie mówiąc o Młodszej, która zaliczyła już 3 śluby czekając na nas. Obrączki weszły nam na palce mimo że dłonie mieliśmy bardzo spocone od trzymania się za rękę i nawet pani w urzędzie powiedziała, że nie musimy się tak trzymać. Nie pomyliliśmy imion, nie zacięliśmy się chociaż podobno ja się cały czas śmiałam mówiąc przysięgę. Nie popłakałam się ale za to Młody się wzruszył. Wszystko przebiegło sprawnie do czasu gdy część gości poszła do restauracji, a ja ze szwagierką, Starszym i Młodszą udaliśmy się do samochodu, by podjechać na miejsce. Samochód wcześniej zaparkowałam na chodniku, szłam do bagażnika zmienić obuwie na wygodniejsze. Przy samym bagażniku na drodze była duża i dość głęboka kałuża. Widziałam, że jedzie samochód i postanowiłam się cofnąć, by mnie nie ochlapał. Krok do tyłu na krakowski chodnik, płyta się ruszyła, straciłam równowagę, leciałam do przodu i zastanawiałam się jak upaść, by nie upaść pod nadjeżdżający samochód, a zarazem nie spaść na brzuch. Tak więc wylądowałam w wielkiej kałuży na czworaka zatapiając komórkę, klucze od samochodu i bukiet.
-Jak Ci się nie podobał bukiet to trzeba było powiedzieć, a nie go topić- powiedziała Młodsza.
-To była moja próba samobójcza jak zdałam sobie sprawę, że teraz już jestem mężatka.
-Nie chciał Cię samochód ochlapać to sama się położyłaś w kałuży.
Z kałuży wyszłam z wodą w butach, o dziwo z działającym telefonem, brudnym bukietem gdzie róże herbaciane zmieniły po części kolor na brązowy, z podartymi rajstopami i mokrą sukienką. Młodsza kupiła w kiosku rajstopy i gdy zmieniałam je w aucie odkryłam, że mam do krwi zdarte kolana oraz palce u rak. Tak więc moja sukienka oprócz błotnych plam okryła się czerwonymi kropkami.
Reszta dnia upłynęła spokojnie nie licząc tego, że zdjęcia z tego dnia są straszne. W barwach żółci i niebieskości, a czasami sprawiają wrażenie trójwymiarowych, bo albo i na sali i w restauracji było zjechane światło albo wszystkie aparaty nawaliły. No i prawie rodzice P. spóźnili się na busa. I tak przejechałam kilka świateł na pomarańczowym.

Część III
Już wróciłam czyli po wszystkim.

Sukienka się nie sprała ale będę dalej walczyła z plamami, komórka ma zdartą obudowę, a zdarcia na moim ciele się goją. P. często gęsto bawi się obrączką
-Szkoda, że nie ma zdjęć- powiedział P.
-Są... tylko, że straszne, na jednym wyglądam jakbym rodziła... Swoją drogą dzięki temu nie będzie czego drzeć w czasie rozwodu, czy też w co rzucać rzutkami.
-W sumie racja.

-Zapomnieliśmy o intercyzie.
-Teraz do już mam przesypane- powiedział P.
-Co to jest intercyza?- zapytał Młody.
-Gdyby doszło do rozwodu to tel telewizor byłby P., a tak to muszą go podzielić na pół.. .albo wzdłuż albo w szerz.... najlepiej jakąś piłą, by każdy mógł wziąć po połówce- wytłumaczył Father.
Teraz pozostaje nam szykować wyprawkę i modlić się, by aparaty w czasie chrzcin były sprawne, a chodniki równe .

Co się zmieniło od ślubu? Nic. I niczego się nie spodziewaliśmy, bo znamy się bardzo dobrze, kochamy, jesteśmy razem kilka lat, o dziwo nie mamy żadnych cichych dni ani się nie kłócimy (przez cały związek były może 3 kłótnie!). Szanujemy się, pomagamy sobie nawzajem i dbamy o siebie,a uczucia okazujemy sobie codziennie.
-Brzuchozaur...
-Mężozaur...
-Żonozaur...
-Pakozaur...
I tak dalej i dalej...



2 komentarze:

  1. wszystkiego dobrego na nowej drodze zycia :) oby wasze zycie uslane bylo rozami a nie krzywymi chodnikami :P
    nie zazdroszcze ci tego taplania sie w kaluzy
    ja wystepowalam raz na slubie w roli swiadka i przez caly czas myslalam o tym by orla nie wywinac, a pech chcial ze w kosciele wstajac z kleczek zahaczylam obcasem o sukienke bo mialam dluga i sie podniesc nie moglam
    caly kosciol sie ze mnie smial
    masakra


    http://historie-prawdziwe-dziwne-smieszne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje i Wszystkiego Dobrego na początku przygody zwanej Małżeństwem ;)
    Ślub z przygodami, jest co wspominać ;)

    OdpowiedzUsuń