Część
I
Uwaga
wychodzę za maż.
-Kiedy
robisz wieczór panieński?
-W
piątek wieczorem razem z Małą. Zrobimy sałatkę, potem będzie
wieczór spa, maseczki, malowanie paznokci..... A Ty kiedy?
-Ja
wieczór kawalerski mam co wieczór od dnia narodzin...
-To
w sobotę będzie noc poślubna. I jeśli okaże się, że nie jesteś
dziewicą to składam reklamacje i wznoszę pozew o rozwód.
-Dzisiaj
co chwilę spoglądałem na swoją rękę i stwierdziłem, że z
obrączką już tak ładnie nie będzie wyglądać.
Część II
Tragedia z
blondynką w tle.
Nie uciekłam
sprzed ołtarza, chociaż P. dzwonił gdzie jestem z jego rodzicami,
bo on z moimi czekał na miejscu. Nie mówiąc o Młodszej, która
zaliczyła już 3 śluby czekając na nas. Obrączki weszły nam na
palce mimo że dłonie mieliśmy bardzo spocone od trzymania się za
rękę i nawet pani w urzędzie powiedziała, że nie musimy się tak
trzymać. Nie pomyliliśmy imion, nie zacięliśmy się chociaż
podobno ja się cały czas śmiałam mówiąc przysięgę. Nie
popłakałam się ale za to Młody się wzruszył. Wszystko
przebiegło sprawnie do czasu gdy część gości poszła do
restauracji, a ja ze szwagierką, Starszym i Młodszą udaliśmy się
do samochodu, by podjechać na miejsce. Samochód wcześniej
zaparkowałam na chodniku, szłam do bagażnika zmienić obuwie na
wygodniejsze. Przy samym bagażniku na drodze była duża i dość
głęboka kałuża. Widziałam, że jedzie samochód i postanowiłam
się cofnąć, by mnie nie ochlapał. Krok do tyłu na krakowski
chodnik, płyta się ruszyła, straciłam równowagę, leciałam do
przodu i zastanawiałam się jak upaść, by nie upaść pod
nadjeżdżający samochód, a zarazem nie spaść na brzuch. Tak więc
wylądowałam w wielkiej kałuży na czworaka zatapiając komórkę,
klucze od samochodu i bukiet.
-Jak Ci się nie
podobał bukiet to trzeba było powiedzieć, a nie go topić-
powiedziała Młodsza.
-To była moja
próba samobójcza jak zdałam sobie sprawę, że teraz już jestem
mężatka.
-Nie chciał Cię
samochód ochlapać to sama się położyłaś w kałuży.
Z kałuży
wyszłam z wodą w butach, o dziwo z działającym telefonem, brudnym
bukietem gdzie róże herbaciane zmieniły po części kolor na
brązowy, z podartymi rajstopami i mokrą sukienką. Młodsza kupiła
w kiosku rajstopy i gdy zmieniałam je w aucie odkryłam, że mam do
krwi zdarte kolana oraz palce u rak. Tak więc moja sukienka oprócz
błotnych plam okryła się czerwonymi kropkami.
Reszta dnia
upłynęła spokojnie nie licząc tego, że zdjęcia z tego dnia są
straszne. W barwach żółci i niebieskości, a czasami sprawiają
wrażenie trójwymiarowych, bo albo i na sali i w restauracji było
zjechane światło albo wszystkie aparaty nawaliły. No i prawie
rodzice P. spóźnili się na busa. I tak przejechałam kilka świateł
na pomarańczowym.
Część III
Już wróciłam
czyli po wszystkim.
Sukienka się nie
sprała ale będę dalej walczyła z plamami, komórka ma zdartą
obudowę, a zdarcia na moim ciele się goją. P. często gęsto bawi
się obrączką
-Szkoda, że nie
ma zdjęć- powiedział P.
-Są... tylko, że
straszne, na jednym wyglądam jakbym rodziła... Swoją drogą dzięki
temu nie będzie czego drzeć w czasie rozwodu, czy też w co rzucać
rzutkami.
-W sumie racja.
-Zapomnieliśmy o
intercyzie.
-Teraz do już
mam przesypane- powiedział P.
-Co to jest
intercyza?- zapytał Młody.
-Gdyby doszło do
rozwodu to tel telewizor byłby P., a tak to muszą go podzielić na
pół.. .albo wzdłuż albo w szerz.... najlepiej jakąś piłą, by
każdy mógł wziąć po połówce- wytłumaczył Father.
Teraz pozostaje
nam szykować wyprawkę i modlić się, by aparaty w czasie chrzcin
były sprawne, a chodniki równe .
Co się zmieniło
od ślubu? Nic. I niczego się nie spodziewaliśmy, bo znamy się
bardzo dobrze, kochamy, jesteśmy razem kilka lat, o dziwo nie mamy
żadnych cichych dni ani się nie kłócimy (przez cały związek
były może 3 kłótnie!). Szanujemy się, pomagamy sobie nawzajem i
dbamy o siebie,a uczucia okazujemy sobie codziennie.
-Brzuchozaur...
-Mężozaur...
-Żonozaur...
-Pakozaur...
I tak dalej i
dalej...
wszystkiego dobrego na nowej drodze zycia :) oby wasze zycie uslane bylo rozami a nie krzywymi chodnikami :P
OdpowiedzUsuńnie zazdroszcze ci tego taplania sie w kaluzy
ja wystepowalam raz na slubie w roli swiadka i przez caly czas myslalam o tym by orla nie wywinac, a pech chcial ze w kosciele wstajac z kleczek zahaczylam obcasem o sukienke bo mialam dluga i sie podniesc nie moglam
caly kosciol sie ze mnie smial
masakra
http://historie-prawdziwe-dziwne-smieszne.blogspot.com/
Gratulacje i Wszystkiego Dobrego na początku przygody zwanej Małżeństwem ;)
OdpowiedzUsuńŚlub z przygodami, jest co wspominać ;)