czwartek, 6 marca 2014

2 w 1

9 marca godz. 19:40
Dalej nic ;p
Streszczenie weekendu jutro ;p
.................................................
W dalszym ciągu jestem podwójna. Dalej się nudzę więc wymyślam sobie co robić. W swoim nie perfekcjonizmie wszystko za co się biorę może mieć różne konsekwencje. O dziwo P. przymyka oko. Nie wiem czy dlatego, że jestem w ciąży czy dlatego, że tak bardzo mnie kocha. Przykład już tu był raz. Jak piekłam pasztet. Najpierw był słabo doprawiony, a potem zrobiłam z niego solną masakrę. Czekałam tylko aż wystygnie, by wyrzucić go do kosza. P. wraca i chce go spróbować.
Ja- Jest straszny, niezjadliwy, nie bierz go.
P. mimo to odkraja solidny kawałek.
P.- Eeee nie jest tak źle.
Nie wiem czy śmiać się czy płakać nad mężem własnym, który przeżywa teraz katusze ale chce być miły.
Ja- Jadłam go. Tak więc wiem jak smakuje. Proszę Cię wyrzuć go do kosza. Naprawdę wiem, że to jest po prostu blok solny.
Na szczęście meni posłuchał. Tak samo było z biszkoptem. Nie chce mi się czegoś odmierzać to robię to "na oko" i tak wyszedł biszkopt, który mógłby być alternatywnym rozwiązaniem dla materiałów budowlanych. Twardy, suchy. Mimo to P. dalej łamał sobie zęby, by go zjeść. Naprawdę jak już wiem, że coś mi nie wyszło muszę tego się od razu pozbyć, bo P. kiedyś dostanie rozstroju żołądka. Nie żebym była aż tak straszną kucharką. Naprawdę są rzeczy, które mi wychodzą ale gdy za bardzo eksperymentuje w kuchni lub robię coś "na oko" to kończy się katastrofą. Dobrze, że mam wstręt do chemii, bo kiedyś wysadziłabym jakieś laboratorium w powietrze. i to po 15 minutach. 
Wczoraj stwierdziłam, że posieje sobie pietruszkę, szczypiorek i papryczkę ozdobną do doniczek.  Tak więc zakupiłam doniczki i ziemię. Oczywiście mniejszych niż 5 litrowych worków nie było. Aż sprzedawczyni zastanawiała się, czy mi ją sprzedać, bo taki duży (?) brzuszek i będę takie ciężary dźwigać, a już mam jedna torbę z zakupami. Bez problemu dotargałam worek na mieszkanie i oto mój parapet.




Teraz pozostaje czekać aż zaczną kiełkować, a ja przestanę je podlewać i je zasuszę. Czyli norma u blondynki. U nas w domu kwiatami zajmuje się mama. Jak była w szpitalu z Młodym i tata przejął funkcje podlewania to naliczył ponad 100 kwiatów w domu.  Teoretycznie my byliśmy odpowiedzialni za swoje pokoje i rośliny w nich występujące. W praktyce mama i tak je kontrolowała.
Poza tym brzuch twardy. Pojawiają się skurcze za dnia. Dzisiaj mam wizytę u lekarki. Waga dalej nie przekroczyła 60 kg (przy 1,65m) , obwód bez zmian chociaż jak zdjęcie pokazuje brzuch mi się opuścił. Samopoczucie dobre. Mdli mnie na słodkie, najlepiej leży mi się na lewym boku, chyba mi wypadł czop śluzowy ale nie wiem czy to jest to i zastanawiam się czy jest możliwe, że przegapię poród. 


Do końca pozostało 3 dni wg USG, 14 dni wg miesiączki.
Trzymajcie kciuki, by lekarka dała mi nadzieje na poród w najbliższych dniach.

4 komentarze:

  1. Wow! Jakoś mnie ominęło, że to już końcówka... Może ze względu na brzuszek, ja taki miałam koło 6-7m miesiąca!!!
    Trzymam kciuki, by wszystko ułożyło się tak jak chcesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie niziutko brzuszek, u mnie wciąż wysoko. A porodu podobno nie da się przegapić ;) Nawet jeśli jest ekspresowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. I jak? Zostaniemy blogowymi ciociami po weekendzie? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A może już zostałyśmy ciociami? Bo jakoś cichutko tutaj u Ciebie ;-)

    OdpowiedzUsuń