poniedziałek, 23 września 2013

4 miesiac

Zaczynam czwarty miesiąc ciąży i co słyszę na “dzień dobry” od teściów?
- Boże jak schudłaś! Sama skóra I kości.
No dobra ja wiem, że ciąża kojarzy się z wielkim brzuchem i jeszcze będę marzyć aż ktoś powie mi że szczupło wyglądam ale ostatnio wszyscy mówią, że na mnie wisi. Przez ostatnie miesiące bardzo mnie wymęczyły mdłości i moja waga spała do 47 kg. Jeszcze półtora kilograma i dojdę do wagi sprzed ciąży. Oczywiście jak przytyję. Bo jak na razie zamiast w górę moja waga spadała w dół.
-Ona od początku ciąży wygląda strasznie. Tak jakby była ciężko chora- rzekł Superman.
Nie ma to jak wsparcie chłopaka, dobrze, że chociaż byłam u fryzjera, bo teraz to, by mnie rzucił. Z drugiej strony gdyby to on co rano po śniadaniu straszył wodnika w sedesie głośnym "bleeeeee", gdyby ciągle go mdliło, a w nocy śniły mu się cały czas jakieś głupoty, a każdy krok powodował ogromne zmęczenie to by wiedziała dlaczego mam cienie pod oczami.
-A kto prowadził?
-Ja.
-Nie balas się?
-Niby czego? Jedynie to oni mogli się bać.


Nie wiem czemu inni jakoś panikują jak słyszą, że po pracy w piątek to ja jechałam 200 km samochodem. Brzucha jeszcze nie ma. Czuje się dobrze, zwłaszcza, że wypiłam w piątek kawę. Gdyby było coś nie tak to nie zgłosiłabym się jako chętna do siedzenia za kierownicą. Na szczęście mało kto wie, że jestem w ciąży, bo by się zaczęło. Ogólnie wiem, ze muszę uważać ale... na razie to wszyscy wokół mnie uważają. Nie palą przy mnie, starają się dźwigać moje zakupy, jak są przeziębieni to trzymają się z dala ode mnie. Nawet mama Supermana nie zeszła ani razu na dół w niedziele, bo czuła, że ją coś rozkłada.
A co do kawy. Odrzuciło mnie na początku drugiego miesiąca. Tak konkretnie. Wcześniej przeżywałam katusze z powodu braku kofeiny w żyłach. Potem organizm po detoksie jakoś przyjął do wiadomości, że kofeiny nie ma i trzeba działać dalej. No i nastał piątek. Pogoda istnie "depresyjna jesień", niewyspanie z powodu koszmarów, i o 14 poczułam, że zasnę ... Wysłałam więc smsa do Supermana, że łamię zasady i będę piłą kawę ( pilnuje mnie okropnie, nawet chipsów nie pozwala mi jeść, Młoda musiała mi po kryjomu podawać po kilka). Niby nie robiłam kilku rzeczy na raz ale jakimś dziwnym trafem wysłałam mu smsa "poddaj się muszę sobie zrobić każę bo nie zasnę". Superman chyba też wyczuł po smsie, że kawa jest mi potrzebna, bo dał zezwolenie na jedną. A wracając do snów. Ja wiem, że w ciąży są często sny o dzieciach ale u mnie takich nie ma. Śni mi się za to często gęsto coś w stylu koszmarów. Dodatkowo każdy sen jest strasznie realistyczny, i zdaje mi się, że cała noc mi się coś śni zwłaszcza, że pamiętam sny po przebudzeniu. Jak nie śnią mi się naloty samolotowe, to śnią mi się jakieś czarownice, którym głowy rozwalamy o betonowe słupki, a dziś śniło mi się miedzy innymi, że Młoda miała własną firmę budowlaną i zabetonowywała w ścianach krakowskie gołębie. Sądzę, że dużo osób było by jej za to wdzięcznych, może mniej wdzięczni byliby lokatorzy którzy mieszkali, by w takich mieszkaniach. Próbowałam znaleźć coś w internecie jak pozbyć się snów w czasie ciąży. Podobno mam nie jeść na noc (nie jem godziny do dwóch przed snem), podobno po przebudzeniu mam popatrzeć w okno (patrzę zawsze, bo mam tak łóżko skierowane), podobno mam nie spać na ręce ( nie wiem czy śpię), mam się wyciszyć przed snem (staram się). W każdym razie postanowiłam zastosować inną metodę. Metodę taką jaką stosuje się wobec małych dzieci. Położyłam się w skarpetkach. Dałam się utulić Supermenowi tak, że dopiero z jego uścisku oswobodziłam się o 1 w nocy gdy mój pęcherz powiedział dość. O dziwo w łazience stwierdziłam, ze jeszcze mi nic się nie śniło. Wróciłam do łóżka przytuliłam się do Supermana i resztę nocy śniły mi się głupoty.  Do końca ciąży się nie wyśpię.
Przyjechała dzisiaj po pracy Młodsza wraz z Młodą. Wraca Superman. Patrzy na materac.
-Boże myślałem, że przyjechałaś tu spać ze swoim materacem.
Młoda rozmawia przez telefon ze swoim pantoflem.
-Ogólnie jest ok, więc ja się stąd nie ruszam....
-Ale jak?- pyta Superman ze strachem.
-Ona mówi o pracy, nie o mieszkaniu u nas.
-Już się bałem.


1 komentarz:

  1. Ale dlaczego On tak się boi, zę ktoś z wami zamieszka?

    A Ty dbaj o siebie, a raczej o was. Słyszałam, że czasami tak bywa, że na początku się chudnie, właśnie przez wymioty. Odpoczywaj i pij dużo wody, soków. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń